Krótka tradycyjna polska piosenka dla dzieci doskonała na rytmikę i do zabawy. Dzieci same pokazują jak można bawić się instrumentami. Piosenka idealna na c

Muzyka Proszę posłuchać i nauczyć się śpiewać piosenki ”Hej, na krakowskim rynku”. Tekst utworu w podręczniku na str. 105 Zobacz wpisy

Hej na Krakowskim rynku, Piękne sukiennice, piękne sukiennice. Tłum wokoło tańczy - Wisełki kibice. Tłum wokoło tańczy - Wisełki kibice. Hej na Krakowskim rynku, Turyści mawiają, turyści mawiają. U nich tego nie ma - z żalem to przyznają. U nich tego nie ma - z żalem to przyznają. Hej na Krakowskim rynku,
Teksty piosenek z płyty Hej Od Krakowa Siedzimy, gadamy ... Płynie Wisła płynie Płynie Wisła, płynie po polskiej krainie, Zobaczyła Kraków, pewnie go nie minie. Zobaczyła Kraków, wnet go pokochała, A w dowód miłości wstęgą opasała. Chociaż się schowała w Niepołomskie lasy, I do morza wpada, płynie jak przed czasy. Płynie Wisła płynie, w biegu się nie zwróci O Wiśle i Wandzie krakowiaczek nuci. Płynie Wisła płynie, po polskiej krainie A dopóki płynie Polska nie zaginie. Leć głosie po rosie Leć głosie po rosie, po drobnej leszczynie i powiedz ode mnie dobranoc dziewczynie. Dobra nocka, dobra, moja najmilejsza, Pono już do ciebie dróżka ostatniejsza. Ach, nie ostatniejsza, brońże tego, Panie! Kto się w kim pokocha, ma ciężkie rozstanie. Rozstańże się, rozstań, kalino z jaworem, jak ja się rozstaję z kochaneczkiem moim. Kalina z jaworem rozstać się nie może, tak i ja z kochankiem, o mój mocny Boże! Kalina z jaworem rozstać się nie chciała, a ja z kochaneczkiem rozstać się musiała. Brama Floryjańska Floryjańską Bramą wjadę otworzoną, Biczyskiem se śmigom, jak jedwabną struną. Hej ha! Wio, wio, wio! Nie cieszcie się, panny, mamzele światowe, Bo dla mnie, wieśniaka, lepsze dziewki wsiowe. Hej ha! Wio, wio, wio! Na Kleparzum sprzedał, w Małym Rynku kupił, Na Szczepańskim placu w szyneczkum się upił. Hej ha! Wio, wio, wio! A zegary biły na ratuśnej wieży. Jak kto za co płaci, tak mu kupiec zmierzy. Odmierzcież mi dobrze, bo ja dobrze płacę, Co przyniosę ze wsi, to w mieście utracę. Hej ha! Wio, wio, wio! Hej wa chłopcy Krakowiacy Hej, wa, chłopcy Krakowiacy płyniem galarami, dziś możemy potańcować z sandomierzankami. Krzycz retmanie — nie pomoże: do wiosła, do liny, już krakowskie oczka hoże zwabiły dziewczyny, hej! Krzycz retmanie — nie pomoże: precz wiosła, precz liny, już Krakowiak nie opuści swej ładnej dziewczyny. Krzycz retmanie — nie pomoże: do wiosła, do liny, już krakowskie oczka hoże zwabiły dziewczyny, hej! A kiej już dobierzem pary i puścim się w tany, bierz tam diabli twe galary, retmanie kochany. Krzycz retmanie — nie pomoże: do wiosła, do liny, już krakowskie oczka hoże zwabiły dziewczyny, hej! Na Wawel, na Wawel Na Wawel, na Wawel, Krakowiaku żwawy, Potęsknij, podumaj, Nad pomnikiem sławy. Dzieje twojej ziemi Na grobowcach czytaj, Wodzów Twoich groby Uściskiem powitaj. Popatrz się po górach, Po dołach równinach, Niech Polski miłością Krew Ci zawrze w żyłach. Na Wawel, na Wawel, Krakowiaku żwawy, Potęsknij, podumaj, Nad pomnikiem sławy. Jak długo na Wawelu Jak długo na Wawelu Zygmunta bije dzwon, Tak długo nasza Wisła do Gdańska płynie wciąż. Refren: Zwycięży Orzeł Biały,Zwycięży polski lud, Wiwat: niech żyje Kraków, nasz podwawelski gród! Jak długo na Wawelu Zygmunta bije dzwon, Tak długo w sercach naszych brzmi jego dźwięczny ton. Refren: Stać będzie kraj nasz cały, stać będzie Piastów gród, Zwycięży Orzeł Biały, zwycięży polski długo Wisła wody na Bałtyk będzie słać, Jak długo polskie grody nad Wisłą będą stać. Refren: Stać będzie kraj nasz cały, stać będzie Piastów gród, Zwycięży Orzeł Biały, zwycięży polski długo w sercach naszych choć kropla polskiej krwi, Jak długo w sercach naszych ojczysta miłość tkwi. Refren: Zwycięży Orzeł Biały, zwycięży polski lud, Wiwat: niech żyje Kraków, nasz podwawelski gród! Hej, od Krakowa jadę Hej, od Krakowa jadę W dalekie obce strony, Bo mi nie chcieli dać, hosadyna, Dziewczyny ulubionej. Oj, szerokim gościńcem, Oj, jedzie wóz za wozem. Jak mi cię nie dadzą, hosadyna, Oj, popłynę se morzem. Co ja o tobie myślę, I myśleć nie przestanę, Póki cię, dziewczyno, hosadyna, W swe łapy nie dostanę. Oj, jak mi będą ludzie na ciebie gadać wiele, to ich zaprosimy, hosadyna, do siebie na wesele. Koło mego ogródeczka Koło mego ogródeczka, Koło mego ogródeczka, Zakwitała jabłoneczka, Zakwitała jabłoneczka. Bielusieńko zakwitała, Bielusieńko zakwitała, Czerwone jabłuszka miała, Czerwone jabłuszka miała. A któż mi je będzie zrywał, A któż mi je będzie zrywał, Kiej się Jaś na mnie pogniewał, Kiej się Jaś na mnie pogniewał? Od Krakowa jadę Od Krakowa jadę krzemienistą drogą, Daj mi, dziewczę, buzi bój się Pana Boga. Od Krakowa jadę krzemienistą drogą, Daj mi, dziewczę, buzi bój się Pana Boga. Od Krakowa jadę, od Panny Maryi Daj mi, dziewczę, buzi, nie umykaj mi jej. Od Krakowa jadę, od Panny Maryi Daj mi, dziewczę, buzi, nie umykaj mi jej. Oj Krakowiak ci ja Oj, Krakowiak ci ja, mam pas z kółeczkami, będę się nim pysznił między panienkami. Oj, Krakowiak ci ja,na piędź podkóweczka, u mojej koszuli czerwona wstążeczka. Trudną to jest rzecząkrakowiaki śpiewać, jednych można bawić, drugich zaś pogniewać. Niechaj się gniewają,ja o nich nie stoję, tak powszechnie mówią: prawda w oczy kole! Krakowiaczek jeden miał koników siedem. Pojechał na wojnę, ostał mu się jeden. Siedem lat wojował, szabli nie wyjmował Szabla zardzewiała, wojny nie widziała. Partnerzy Opis fundacji. Głównym celem fundacji jest pomoc dorosłym osobom niepełnosprawnym intelektualnie. Zajmuje się ona także wspieraniem leczenia, rehabilitacji oraz edukacji. Do tej pory pomogła ponad 40 tysiącom osób chorych i niepełnosprawnych w całej Polsce. Funkcję prezesa fundacji Anna Dymna pełni społecznie. Karta utworu Kupujesz utwór w wersji z linią melodyczną, bez zmiany tonacji (w takiej wersji jak prezentowana w DEMO). Kliknij w przycisk dodaj do koszyka. Możliwość zakupu utworu bez linii melodycznej, oraz w zmienionej tonacji. Pojawi się w następnym kroku. HEJ NA KRAKOWSKIM RYNKU - biesiada(podkład muzyczny) wstęp instr.(lajkonik) Hej, na Krakowskim Rynkumaki i powoje, maki i powoje,chłopcy i dziewczęta, malowane stroje (bis) przygrywka x2 Hej, na Krakowskim Rynkukręcą się górale, kręcą się górale,sprzedają serdaki, kupują korale (bis) przygrywka x2 Hej, na Krakowskim Rynkugołębie zleciały, gołębie zleciałysłychać jak tam grają mariackie hejnały (bis) ... Utwór pasuje do Wyszukiwanie Płatności U nas możesz w szybki i bezpieczny sposób zapłacić przez Internet korzystając z płatności online. Bądź przebojowy Chcesz być na bieżąco informowany o nowościach naszego serwisu? Dzięki nam śpiewaj najpopularniejsze przeboje! Zapisz się! Wasze przeboje Napisz, których utworów brakuje na naszej stronie. Polka Dziadek – Alicia Straka – z dedykacją dla fanów z Polski. Z wielką przyjemnością prezentuję utwór „Polka Dziadek”, który specjalnie na moją prośbę dla wszystkich fanów z Polski na akordeonie zagrała Alicia Straka – profesjonalna akordeonistka, pianistka i wokalistka z Portland w stanie Oregon, obecnie mieszka w Kilka słów o piosenkach Płyta Hej Od Krakowa powstała z myślą o mieście Kraków i jego mieszkańcach. Pomysłodawczyni płyty, wokalistka Nina Wertz wraz z aranżerem Jarosławem Olszewskim ukazują muzykę krakowską w nowym, niespotykanym dotąd wcieleniu, udowadniają, że krakowski folklor jest ciekawy i bardzo optymistyczny, a w odpowiedniej nowoczesnej oprawie potrafi być atrakcyjny nawet dla młodego pokolenia. Dobrze nam znane utwory - "Płynie Wisła płynie", "Jak długo na Wawelu" czy też "Oj Krakowiak Ci ja" – nabierają innego, bardziej aktualnego znaczenia za sprawą oryginalnych, często z żartem aranżacji. Każda z piosenek na płycie została zaaranżowana w innym stylu, by pokazać jak inspiracje potrafią się łączyć i jak wiele można wykrzesać z naszych rodzimych jakże wesołych krakowiaków. więcej Posłuchaj piosenek 9 Od Krakowa jadę (piosenka w duecie z Jackiem Zielińskim z zespołu Skaldowie) tekst piosenki Plik Hej na krakowskim rynku.wma na koncie użytkownika Sowa1313 • folder Piosenki o Krakowie • Data dodania: 15 lis 2013 Wykorzystujemy pliki cookies i podobne technologie w celu usprawnienia korzystania z serwisu Chomikuj.pl oraz wyświetlenia reklam dopasowanych do Twoich potrzeb. Z Historia Wisły Skocz do: nawigacji, wyszukiwanie "Hej na Krakowskim rynku, Flagi powiewają, flagi powiewają. Śpiewy na Reymonta - To Wiślacy grają. Śpiewy na Reymonta - To Wiślacy grają. Hej na Krakowskim rynku, Sztandary z Gwiazdami, sztandary z Gwiazdami. Idzie wielka armia - to Wisełki fani Idzie wielka armia - to Wisełki fani Hej na Krakowskim rynku, Ludzie się dziwują, ludzie się dziwują Kto tak dokazuje ? - Wiślacy świętują. Kto tak dokazuje ? - Wiślacy świętują. Hej na Krakowskim rynku, Piękne sukiennice, piękne sukiennice Tłum wokoło tańczy - Wisełki kibice. Tłum wokoło tańczy - Wisełki kibice. Hej na Krakowskim rynku, Turyści mawiają, turyści mawiają. U nich tego nie ma - z żalem to przyznają U nich tego nie ma - z żalem to przyznają Hej na Krakowskim rynku, Hejnał z wieży płynie, hejnał z wieży płynie. Wiara w Białą Gwiazdę - nigdy nie zaginie. Wiara w Białą Gwiazdę - nigdy nie zaginie."<<< Powrót Plik Hej na krakowskim rynku.doc na koncie użytkownika tup02 • folder PIOSENKI TEKSTY • Data dodania: 25 wrz 2011 Wykorzystujemy pliki cookies i podobne technologie w celu usprawnienia korzystania z serwisu Chomikuj.pl oraz wyświetlenia reklam dopasowanych do Twoich potrzeb. MARYA KONOPNICKA (JAN SAWA) ŚPIEWNIK HISTORYCZNY (1767 — 1863) WYDANIE NOWE NAKŁAD GEBETHNERA I WOLFFAWARSZAWA =========== LUBLIN =========== ŁÓDŹKRAKÓW ================= G. GEBETHNER I SPÓŁKA KRAKÓW. DRUK W. L. ANCZYCA I SPÓŁKI OFIAROWANIE[1] Dzieciom polskim, zrodzonym w niewoli Na okrytej żałobą dziś ziemi, Gdzie nie wolno zapłakać, gdy boli, Gdzie ojcowie są smutni i niemi, Dzieciom polskim te pieśni podawa Ku nadziei dni lepszych — Jan Sawa. PRZYGRYWKA. Z młodu, z młodu, do zawodu Orlik z gniazda leci, I w błękity czeka wzbity, Aż słonko zaświeci. Z wiosną, z wiosną, kłosy rosną Pod majowem niebem, Nim zaszumią złotą falą, Nim zapachną chlebem. A toż bracie, czas i na cię Iść w orłowe loty, Czas ci runią wzejść nadziei Na plon jutra złoty! Pierwsze kwiatki nieść dla matki Miło rankiem w maju, Pierwsze czucia dla Ojczyzny, Pierwszą pieśń dla kraju! GDZIE SŁYCHAĆ PIOSENKĘ? Na nutę: Albo my to jacy tacy. A jak wolna piosnka leci Z piersi polskich dzieci, To od Wisły aż do Warty Świat przed nią otwarty! Utulą, ukoją, Poznają jak swoją, Bo ta nasza zorza Od morza do morza! A jak wolna piosnka leci Z piersi polskich dzieci, To od Warty aż do Buga Droga jej, — jak długa. Śpiewa mazur, zasie Śpiewa i Podlasie, Boć ta nasza zorza Od morza do morza! A jak wolna piosnka leci Z piersi polskich dzieci, To od Niemna, Wilii brzega Echo się rozlega. Lachy i Litwiny Jednej matki syny, Boć ta nasza zorza, Od morza do morza! A jak wolna piosnka leci Z piersi polskich dzieci, Białowiezka puszcza dzwoni Gopło szumi do niej... Po Karpaty-góry, Leci pod lazury, Boć ta nasza zorza, Od morza do morza! CO OJCZYZNA? Na nutę : Serce nie sługa... Ojczyzna moja — to ta ziemia droga, Gdziem ujrzał słońce, i gdziem poznał Boga, Gdzie ojciec, bracia, i gdzie matka miła, W polskiej mnie mowie pacierza uczyła. Ojczyzna moja — to wioski i miasta, Wśród pól lechickich sadzone od Piasta; To rzeki, lasy, i niwy, i łąki, Gdzie pieśń nadziei śpiewają skowronki. Ojczyzna moja — to praojców sława, Szczerbiec Chrobrego, Cecorska buława, To duch rycerski, szlachetny a męski, To nasze wielkie zwycięstwa i klęski. Ojczyzna moja — to te ciche pola, Które od wieku zdeptała niewola, To te kurhany, te smętne mogiły — Co jej swobody obrońców przykryły. Ojczyzna moja — to ten duch narodu, Co żyje cudem wśród głodu i chłodu, To ta nadzieja, co się w sercach kwieci, Pracą u ojców, a piosnką u dzieci. I. 1767 — 1794 PORWANIE BISKUPA SOŁTYKA. (1767). Hej, ciemna noc i mglista, Hej, bat nad końmi śwista, Hej, drogą wóz pomyka, Hej, wiozą w nim Sołtyka. Hej, wiozą tydzień, drugi, Hej, aże do Kaługi, Hej, wiozą carskim szlakiem, Hej, że śmiał być Polakiem! Hej, pany senatory, Hej, czynią wam honory, Hej, pierwsi wy na drodze, Hej, posieleńców wodze! Hej, pójdą w wasze ślady, Hej, pędzone gromady, Hej, pójdzie waszym szlakiem, Hej, kto śmie być Polakiem! Hej, wicher liściem miecie, Hej, nosi go po świecie, Hej, idźcie na kraj świata, Hej, naszych tam znajdziecie! O PANU JÓZEFIE PUŁASKIM. (1769). Na nutę: Grzmią pod Stoczkiem armaty... Pan Pułaski starosta, Nikt mu u nas nie sprosta! Jak szablicę przypasze, Nie da sobie pluć w kaszę. Repnin[2] gniewnie coś dmucha, Kręci wąsa od ucha, Ledwie zważa, jak z łaski, Co pan prawi Pułaski. Tak od słowa do słowa Szła z Moskalem rozmowa, Aż generał tymczasem Wsadził kaszkiet z lampasem. Pan starosta warecki, Mars postawił szlachecki, I nad czubem — jak z płatka Błysła konfederatka. »Jak śmiał?« — Repnin zakrzyczy, Ciągnie szablę ze smyczy, Pan Pułaski też swoją, Patrzą na się i stoją. Patrzą na się wprost w lice, Wytężyli źrenice, Pan starosta aż pali Wzrokiem — wodza Moskali. Co tam wzgardy dla dziczy, Tego nikt dziś nie zliczy! Patrzy Repnin, a czuje, Że mu wzrok ten w twarz pluje. Więc od złości aż parska, Pyszna sztuka ta carska, A starosta — oczyma, Jak kleszczami go trzyma. Wreszcie Moskal nie sprosta: — A jaki pan starosta — (Tu zdjął kaszkiet) — uparty! Ja tak tylko przez żarty... Więc gdy z głową stał gołą, Pan Pułaski wzniósł czoło, — Ja — bez żartów — rzekł hardo, I odwrócił się z wzgardą. I szedł w czapce z rozmowy, Nie schyliwszy nic głowy, Pan Pułaski starosta, Co mu nikt dziś nie sprosta! O KAZIMIERZU PUŁASKIM. (1769). Tam przez pole, przez Podole, Czy to sokół leci? Czy się wilkom świecą ślepie, Wskróś śnieżnej zamieci? Ej, nie sokół to, mój bracie, I nie wilcze oczy, To tak pędzi pan Pułaski Co mu koń wyskoczy! To tak pędzi pan Pułaski, Na tym białym koniu, Z czterech podków ognia krzesi, Po stepowem błoniu. Wpadł na futor, wpadł do dworu, Jak duch pomknął skrycie, A po dworach, po futorach, Zakipiało życie. Gdzie przewiała burka siwa, Gdzie koń zarżał biały, Biją serca, rwą się dłonie, Do oręża chwały. Zbudził męstwo, zbudził dusze, Co zakrzepły w trwodze, Porwała się w pomoc szlachta Ojczyźnie niebodze! Chwyta ojciec za szablicę, Syn na konia skacze, Chorągiewkę siostra szyje, Matka z cicha płacze... Stąd, to zowąd hufiec leci, Samoczwór, samotrzeć, Zanim słonko dzień rozświeci, Chcą do Baru dotrzeć. Milczkiem, chyłkiem, wiara spieszy Po drodze się mija, I pozdrawia starem hasłem, — »Jezus i Marya!« — OBRONA BARU. (1769). Na nutę: Na Wawel, na Wawel, Krakowiaku śmiały... Do Baru! Do Baru! I starzy i młodzi, Ratujcie Ojczyznę Z moskiewskiej powodzi! Już ksiądz Marek święci Na wałach armaty, Krzyżem błogosławi Te Konfederaty! Jak rzeki do morza, Z całej Polski płyną, Powiewa chorągiew Nad wierną drużyną. Krzyż na jednej stronie, Z drugiej Matka Boska, Z Chrystusem na łonie Pani Częstochowska. Poklęknął pod niebem Huf rycerzy święty, Z anielskim wziął chlebem Na śmierć sakramenty. I chwycił szablice, I stanął na wale, Aż ziemia zagrzmiała, Aż zbledli Moskale. Aż zbledli Moskale, Wyciągnęli szyi: — Cóż to jest za wojsko? — To słudzy Maryi! — Zagrały harmaty I kule już warczą, A szlachta wykrzyka: — Marya nam tarczą! Ksiądz Marek krzyż wznosi — A tęgo bić, dzieci! — — Nie damy się Moskwie! — W szeregach krzyk leci. Co padnie bohater, To wstaje wnet drugi, — Za wiarę! za wolność! — Maryi my sługi! I razi tak wroga Garść barskich rycerzy, Co walczy za Polskę, Co kocha i wierzy. I śmierć ich nie trwoży, Nie bolą ich rany, — Za wiarę! Za wolność! Za kraj nasz kochany! KLĘSKA. (1769). Nad Podolem, nad Barem, Krwawe wstają tam zorze... Broni Baru Pułaski, A obronić nie może. Broni Baru Pułaski, I ksiądz Marek go broni, Jeden szablę święconą, Drugi wznosi krzyż w dłoni... Garstka mężnych przysięgła, Trupem zaledz próg miasta... Toć tu każdy syn Polski, Konfederat — i basta! A pod Barem aż czarno, Od moskiewskiej piechoty, Drewicz działa zatacza, Kreczetnikow szle roty. Uderzyli na szańce, Uderzyli na wały, Świsły kulki z rusznicy, I harmaty zagrzmiały... Jak zaczęli od rana, Tak do nocy się biją. — Osłońże swych rycerzy, Częstochowska Maryo! — Oj ty Barze, ty Barze, Padniesz — gdy tak Bóg każe, Ale świecić tak będziesz, Jak Ojczyzny ołtarze! PIEŚŃ WERNYHORY. (1771). Od futora do futora Wieje tuman siny, Wyszedł z chaty Wernyhora, Lirnik Ukrainy. Wyszedł z chaty Wernyhora, Na to puste pole, Zapłonęły ogniem, łzami, Źrenice sokole.. I popatrzał się na zorze, Pieśń zanucił z cicha, A wiatr wtórzy mu żałośnie, Po kurhanach wzdycha. — Hej ty Polsko, ty Korono, Źle ci dola wróży... Giną, giną orły twoje, Wśród wichrów i burzy! Giną, giną orły twoje, Litewskie pogonie, Bo nie ojca, ale wroga, Królem masz na tronie! Bo nie ojca, ale wroga Masz, Ojczyzno Lasza, Co srebrniki weźmie carskie, Za zdradę Judasza! Hej, ty panie Poniatowski, Ty stolnika synie, Zagubisz ty Polską ziemię, I lud w Ukrainie! Hej ty panie Poniatowski Ty carycy sługo, Przedasz, przedasz ty Ojczyznę, W tę niewolę długą! Oj zapozwie cię Ojczyzna, Przed straszny sąd Boski, Przeklną ciebie polskie matki, Panie Poniatowski!... — Po mogiłach orły kraczą, Wieje tuman siny... Z wichrem śpiewa Wernyhora, Lirnik Ukrainy. HAJDAMAKI. (1771). Przyleciała wieść o Barze, Nad tę Newę siną, Przeraziła Moskwę całą Razem z Katarzyną. — Twarde życie u tej Polski, I dusza rogata! Trzeba wzburzyć przeciw bratu Rodzonego brata! Póki trzyma lud ze szlachtą, Póty Polska stoi! Trzeba zerwać jedność w Polsce, Dalej, słudzy moi! — Nieście między lud hramotę, Że mu daję wolę, Dajcie pisać pismo złote, Niech szlachtę wykole! — Uderzyły popy czołem Przed swoją carycą, Nakryła się Ukraina Czarną nawałnicą. O nieszczęsna Ukraino, Nieszczęsne Podole, Oddałaś ty wolność Polski, Na carycy wolę! Jak szerokie ziemie twoje, Tak się Moskwa krząta, Kuje spisy już Żeleźniak, Poi lud pan Gonta... Święcą popy w cerkwiach kosy, Rozdawają noże, Zapłonęły ogniem dwory, Słońce zgasło boże... We krwi stoi Humań własnej, Stoi Śmiła w męce, W Żwinogródce krzyczą dzieci, Matki łamią ręce... O nieszczęsna Katarzyno, Zdrajczyni na tronie, W tej krwi, co tam rzeką płynie, Imię twe zatonie! O KONFEDERATACH. (1772). Zaświeciłeś ty przykładem, Barze, jako słońce! Już konfederackim ładem Wiążą się obrońcę. Tam od Gniezna pan Morawski, Orły swe rozwija, Z Lanckorony mu Beniowski Odkrzyka: »Marya!« Nie wie Drewicz gdzie uderzyć, Gdzie się brać do dzieła... Aż tu huknie Dzierżanowski — »Jeszcze nie zginęła!« A pan Kaźmierz, pan Pułaski, Na swym białym koniu, To w Karpatach się szańcuje, To hasa po błoniu. Kto wyśpiewa, kto policzy, Te dzielne imiona, Co zabłysły nad Ojczyzną, Jak złota korona! Jedno serce bije w piersi Żołnierza, hetmana, Cała Polska w ogniu stoi Skonfederowana. Choć ją Moskwa zawojuje Ogromem i siłą, Ale chwały nie zagłuszy — Niewoli mogiłą! Póki ducha w piersi stanie, Póki w łąkach kwiatów, Póty będziem czcić i śpiewać Tych konfederatów! PAN SAWA.(1771). Od kurpików, od puszczy, Ciągnie drogą kurzawa, Tęgo Moskwę przetrzepał, Nasz pułkownik, pan Sawa! Ukrainiec to rodem, A Caliński mu miano, A tak Polskę miłuje, Jak tę matkę kochaną... Pod Drobinem, miasteczkiem, Czerwieni się murawa, Czerwieni się i piasek, Bił tam Moskwę pan Sawa! Jako piorun — tak razi, Jako sokół — tak spada, A z nim wierne mazury, I kurpików gromada. Ledwie Moskal nos wytknie, Już pan Sawa go wali, Aż Suworów się ruszył Z wielką siłą Moskali. Wre pod Szreńskiem od świtu Bitwa owa ostatnia... Panu Sawie urwała Nogę kula armatnia. W puszczy skryła go wiara, Ale Moskal wytropił, I żelazo bagnetów W mężnem sercu utopił... Szumi puszcza kurpiowska, Zieleni się murawa — Dotąd żyje tam w pieśniach Nasz pułkownik, pan Sawa! PIEŚŃ ŻALU. (1771). Gdzie wy, gdzie wy, nasze wodze, Nasze bohatery? Rozniósł wicher wasze prochy, W świata strony cztery! Zginął, zginął pan Pułaski W cudzej, obcej stronie, Żyć nie mogąc bez wolności, Poległ w jej obronie. Cudze ziemie, cudze morza, Brzmiały jego chwałą, Nad narodem imię jego Gwiazdą zajaśniało. Pamiętają te Karpaty, Jasna Góra, Kraków, Jak tam walczył, jak wojował, Za wolność rodaków. Na tułactwie, gdzieś w sawannach, Serce jego dumne, Wysłużyło sobie męstwem Grobową kolumnę... Martwy kamień w obcej ziemi, Obce wzniosły dłonie, Żywy pomnik — w sercach braci, W Litwie i w Koronie. ROZBIÓR. (1772). Hej, nad tą polską ziemią, Hej, czarne krążą kruki, Rozerwać chcą Ojczyznę, Hej, na trzy krwawe sztuki! Tę jedną Katarzyna, Tę drugą Prusak chwyta, A ta znów Małopolska, Na trzeci krzyż przybita. Zahuczcie lasy, bory, Nad Wiliją, Dnieprem, Wartą, Że ciche wasze knieje Na troje wam rozdarto! Zapłaczcie rosą niwy, Zaszumcie kłosem pola, Że na kraj nieszczęśliwy Zapadła już niewola! Od Gniezna, od Kruszwicy, Zraniony orzeł leci, A w gnieździe jego kruki Hodują swoje dzieci. Nad Niemnem, nad Wiliją, Sokoły w skrzydła biją, Wypłoszył je zły jastrząb, Z dwugłową, krwawą szyją. Zaćmiło się nam słońce, Zaćmiły się niebiosa, Okryła ziemię polską Troista krwawa rosa! O PANU TADEUSZU REJTANIE. (1773). W kwietniowy poranek Świt się łuną pali — Idą pany senatory, Stronniki Moskali. Wstydno było Moskwie, Że ją rozbiór plami: — »Dalej pany senatory, Podpisujcie sami!« — Podpisujcie sami, Pieczętujcie znakiem, Że z was, pany senatory, Nikt nie jest Polakiem! — Idą kupą całą, Do sejmowej sali, Podpisują rozbiór Polski, Stronniki Moskali. Pan Tadeusz Rejtan, Hańbą się nie splami, On nie uzna krzywdy kraju, Razem ze zdrajcami. Pan Tadeusz Rejtan, W progu się położy, Pozwie pany senatory Na wielki sąd Boży. Położył się w progu, Szablę w ręku gniecie: — »Chyba że po moim trupie, Do zdrady dojdziecie!« — Zaklinam was Pany, Na Chrystusa rany, Pamiętajcie na Ojczyznę, Na ten kraj kochany! — Leży Rejtan w progu, Cisza trwa na sali, Bledną pany senatory, Stronniki Moskali. Wtem Poniński zdrajca, Pierwszy ruszył krokiem, Za nim pany senatory, Ze spuszczonym wzrokiem. I przez pierś Rejtana, Wolności anioła, Przeszły pany senatory, Wytartego czoła. Aż Bibikow Moskal Westchnie w mowie swojej: — Na leżącym tym Polaku Cała Polska stoi! — PIOSENKA NADZIEI. (1773). Leci orzeł ponad łany, Pieśń nadziei nuci: Jeszcze żyją te sukmany, Jeszcze wolność wróci! Wróci wolność, chwała, Wrócą dobre lata, Jeszcze się nam pozostała, Ta piastowska chata! Jeszcze nam się pozostały Te cepy i kosy, I te wierne serca proste, I ten naród bosy. Zostały-się jeszcze Białe dworków ściany, Tam znów orzeł gniazdo zwinie, Tam zagoi rany. Oj ty słonko, jasne słonko, Świećże na te niwy, Niech obaczą, niech opłaczą, Los swój nieszczęśliwy. Oj ty zorzo złota, Świećże na to pole, Niechaj wstanie lud ten kmiecy, Niech wstrząśnie niewolę. Leci orzeł ponad łany, Pieśń nadziei nuci, — Jeszcze żyją te sukmany, Jeszcze wolność wróci! Wróci wolność, chwała, Wrócą dobre lata, Jeszcze nam się pozostała Ta piastowa chata! TRZECI MAJ. (1791). Na warszawskim rynku, Chorągwie się chwieją, Zajaśniała wiosna, Majową nadzieją! Zajaśniała wiosna, Nad ojczystym łanem, Dziś się w służbie dla Ojczyzny Chłop porównał z panem. Na warszawskim rynku, Tam muzyki grają, Stanowi kmiecemu, Bracia prawo dają. Nadają mu prawo, By bronił tej ziemi, Razem z cnymi rycerzami, Jak z braćmi starszymi. Na warszawskim rynku, Tam naród zebrany, Idą karmazyny, Idą i mieszczany. Pan Andrzej Zamojski Idzie z kmieciem w parze, A z czeladzią tą cechową Idą dygnitarze. Radzili na sejmie, Całe cztery lata, Uradzili że się Naród w jedno zbrata. Czas ci, Polsko, zgoić Twoje ciężkie blizny! — Wszyscy dzisiaj równi sobie W obliczu Ojczyzny. Na warszawskim rynku, Biją wszystkie dzwony, Wolnych synów Polsce, Przybyły miljony. Idą do katedry, Do świętego Jana, Złoto — przy kapocie, Przy delii — sukmana! O ty dniu radosny, O ty Trzeci Maju, Zapachniałeś kwieciem W całym polskim kraju. Zapachniałeś kwieciem Najsłodszej wonności: — Miłością Ojczyzny, I bratniej jedności. OBRONA. (1792). Huczą wichry, gromy huczą, Nasi biją się nad Słuczą. Oj, biją się z Moskalami, Tam pod Boruszkowicami! Hej, ty groblo, sławna klęsko, Gdzie pan Mohort śmierć wziął męską! Padło naszych z nim niemało, Nieszczęśliwie, ale z chwałą! Poniatowski Józef książę, Rumakowi uzdę wiąże, Błysnął szablą, wskoczył w strzemię Leci bronić polską ziemię! U Zielencic się spotkali, U Zielencic ognia dali, Nim się Moskwa opatrzyła, Dwa tysiące głów straciła. Trąbią trąby — rejterada! Książę Józef na nich spada. Nim dogasło w zorzach słońce, Urwał drugie dwa tysiące! Tam generał Mokrowski, Tam i major Bronikowski, Jak natarli na Moskali, Tak się jazda z koni wali! POD DUBIENKĄ. (1792). Idzie Moskwa na Warszawę, Za nią dymy ciągną krwawe. Idzie Moskwa na stolicę, Za nią ciągną nawałnice! Jako powódź klęska wzbiera: Wydaj ziemio bohatera! Wydaj wodza swego ludu, Przeciw sile — trzeba cuda! Pod miasteczkiem, pod Dubienką, Wszedł bohater nam jutrzenką! Wszedł Kościuszko w bitwy pyle, Z garścią mężnych przeciw sile! Jako kwiaty cudną wiosną, Tak nadzieje w sercach rosną; Kto się spotka, to się ściska: — Bracie! znów nam szczęście błyska! Bohatera my dostali... Będziem znowu bić Moskali! Pod miasteczkiem, pod Dubienką, Wszedł Kościuszko nam jutrzenką! TARGOWICA. (1793). Przelękli się zdrajcy, Przelękła carowa: Jeszcze się ta Polska ziemia Wyrwać nam gotowa! — Jak się w kupę wezmą Kmiecie i szlachcice, Jedni kosą, drudzy szablą, Obronią granice! Jak się w kupę wezmą Pany i mieszczany, Nie poradzą nic bagnety Na ten lud zbratany! — W moskiewskiej mennicy Nowe biją ruble, Nastawili zdrajcy poły, Każdy wziął po kuble. Jedni wzięli srebro, Drugich pycha bodzie. — Precz tam z chłopstwem i mieszczaństwem! My pierwsi w narodzie! — Niż tę równość chłopską, Wolim mieć carycę; Miejcie swoją konstytucyę — A my — Targowicę! Jeszcze nam opiekę Da wielka carowa: Przyszle wojska sto tysięcy, I Kreczetnikowa! — Oj Targowiczanie, Dobrze się nazwali! Jak Judasza, za srebrniki, Polskę stargowali! Stargowali Polskę I tę wolność bratnią! Zagasili nad Ojczyzną Gwiazdę jej ostatnią! Zagasili blaski W tej polskiej koronie, Podeptali Orły białe, I Litwy Pogonie! DRUGI ROZBIÓR. (1793). Czy ty, Polsko, idziesz do dna, Na tej nieszczęść fali? — Już zwołany sejm do Grodna, Pod wodzą Moskali. Brzęczą ruble i dukaty, Siewers złoto liczy: — Dajcie podpis, pany braty, Dla naszej zdobyczy! Dajcie podpis na tym sejmie Że Caryca — pani, A wy że jej niewolniki, I wierni poddani! — Dla nas ludu trzy miljony, Litwa i Podole — Dla nas Wołyń — a Prusakom Nadgoplańskie pole! — Zakrzyknęła garstka prawych, Z miejsca się porwała — Patrzą — a tu w okna sali, Zatoczone — działa! Patrzą, aż tu w oknach sali Błyszczą karabiny, — Protestujem! — krzykną śmiało, Polski wierne syny. Na kibitki ich porwali Z tym rozpaczy krzykiem, Popędzili w śniegi, lody, Śladem — za Sołtykiem. A ci zdrajcy milczkiem siedzą, Pospuszczali oczy, Jakiś wielki ciężar hańby Pierś ich głazem tłoczy... Siedzą milczkiem — ale w duszy Głos im woła wielki, Sprzedajecie wrogom wolność, Ziemi rodzicielki! — Podpisali zdradę milczkiem, I wyszli panowie: A odtąd się sejm grodzieński, — Niemym sejmem — zowie. Choć on: Niemy — jest w nim przecie Wielki krzyk dziejowy: — Już wy nigdy nie zmyjecie Hańby z waszej głowy! O WIELKOPOLANACH. (1793). Hej, Wielkopolany, Niech was Polska nie zna! Bez jednego strzału, Prusak wszedł do Gniezna! Sześć tysięcy wojska, Ale same baby! Bez jednego strzału Weszły do was szwaby! Hej, Wielkopolany, Zmarnieć wam tu trzeba! Bo wam Polska ziemia Nie da swego chleba! Bo wam modra Warta Nie da swojej wody, Bo wam dusza zwiędnie, Bez tchnienia swobody! Hej, Wielkopolany, Czarna to wam karta, Żeście tak stanęli, Jak karczma otwarta! Przyszedł do was Prusak, Jak do swego domu, Nie byłoż, choć na strach, Strzelić tam z was komu? Hej, Wielkopolany, Kto ojczyznę kocha! Przecież wam ta ziemia Matka — nie macocha! A wyjdźcież na pole, Prawe syny Lecha, Zanućcie pieśń starą Świętego Wojciecha! Zanućcie pieśń starą, Dobądźcie szablicy W obronie ziem Piasta I Bogarodzicy! — Już nad Gopłem szumi Ten nasz orzeł biały! Hej, Wielkopolany, Do broni! Do chwały! CZĘŚĆ II OFIARY. (1793). Co ty, głupi Moskalu, Myślisz, że to już basta? A czy nie wiesz, że jeszcze Żyją wioski i miasta! Pod Kargowem się broni, Pan kapitan Więckowski, Pan Kwilecki młódź zbiera, Żyją miasta i wioski! Pan Morawski w Poznaniu, Na Rybakach straż trzyma, Tylko wąsy pokręca, Tylko mruga oczyma. Przy nim dzielnych trzech synów Stoi w bramie jak dęby: A chłop niesie Ojczyźnie Kęs ujęty od gęby... Dzielny Kowal dał Polsce[3] Okowane dwa wozy, Pan Suchorski na zdrajców Dał konopne powrozy. Małachowski na czółnie Flisów z Gdańska szedł gonić... Na chleb wraca pszenicę, Tym, co kraju chcą bronić. Niosą panny, młodzieńce Miłej Polsce ofiary... — Jeszczeć ona nie zginie, Póki starczy tej wiary! Daje wdowa uboga Swą ostatnią krowinę... — Niech tam idzie dla wojska, Toć bez mleka nie zginę! — Mały żaczek, choć głodny, Idzie w zgrzebnej koszuli, Grosz przynosi, co dostał Od niebogiej matuli! Nie miał złota ksiądz pijar, Co Skarżyński się zowie, Wyjął stary zegarek: — Niech wam służy na zdrowie! Niosą ludzie ofiary, Każdy Polskę ratuje... Świat ich imion nie liczy, Ale Bóg je spisuje! ROK KOŚCIUSZKOWSKI. (1794). O ty wielki roku, Kościuszkowski roku, Wybłysłeś ty jako zorza, Z naszych klęsk pomroku! Gasły nam z kolei Gwiazdy w burz zawiei, Tyś zaświecił nad narodem, Jak jutrznia nadziei! Bez walki, bez trudu, Dokonałeś cudu, Połączyłeś dłonie bratnie I szlachty — i ludu! Połączyłeś dłonie Ku kraju obronie, Obudziłeś bohaterów W Litwie i Koronie. Wstałeś w imię Boga, Zadziwiłeś wroga, Poznał w tobie ten lud kmiecy, Jak ojczyzna droga! O ty wielki roku, Kościuszkowski roku, Dotąd ciebie wspominają Starzy, ze łzą w oku! HASŁO. (1794). Siedmiuset hułanów Pod Pułtuskiem stoi. Tylko się słoneczko W jasnych lancach dwoi. Tylko wietrzyk furczy W krasne chorągiewki, Parskają koniki, Lecą z echem śpiewki! Sam pan Madaliński Na hułanów czele: Tęgi żołnierz z niego, Jakich dziś niewiele! Sam pan Madaliński Komendą dowodzi, Kochają go wszyscy, I starzy i młodzi! Aż przychodzi rozkaz Od rządzących Stanów: — Panie Madaliński, Rozpuść swych hułanów! Patrzą się Moskale Krzywem na cię okiem, Nie chcą mieć takiego Rębacza pod bokiem. Zmarszczył się dowódca, Wąsa gniewnie jeży: — — Zrobię, jak da Pan Bóg, I jak się należy! — Cóż wolicie, bracia, Wiary swojej pyta: Bić się, czy się rozejść? — Bić! — krzykną — i kwita! Wpadli na Prusaka Nim słońce zagasło, Do walki za Polskę Pierwsze dając hasło. Powstał naród ze snu I oczy przeciera... A już sam Kościuszko Wojsko sobie zbiera. — A witajcie, Wodzu! Witajcie, hułany! Panie Madaliński, Tęgo znak był dany! PRZYSIĘGA. (1794). Na krakowskim rynku, Wszystkie dzwony biją. Cisną się mieszczany Z wyciągniętą szyją. Na krakowskim rynku, Tam ludu gromada, Tadeusz Kościuszko Dziś przysięgę składa. Zagrzmiały okrzyki, Jak tysiączne działa... Swego bohatera Polska wita cała! Wyszedł pan Kościuszko W krakowskiej sukmanie, Odkrył jasne czoło Na to powitanie. Odkrył jasne czoło, Klęknął na kolana: — Ślubuję ci życie, Ojczyzno kochana! Ślubuję ci życie, Ślubuję ci duszę, Za Bożą pomocą, Wolność wrócić muszę! Nie stoję tu w srebrze. Nie stoję tu w złocie, Lecz w pogardzie śmierci, W staropolskiej cnocie! — A mówił te słowa W tak ogromnej ciszy, Zdało się, że Pan Bóg Tę przysięgę słyszy! Zapłakał, zaszlochał Naród dookoła... Wstał Kościuszko, wstrząsnął Krakuskę u czoła. Zabłysła mu w ręku Szabla poświęcona: — Niech żyje — zawołał — Litwa i Korona! — I wzniósł ją oburącz W to jasne zaranie: — Ogłaszam przed niebem, Narodu powstanie! — A głosy buchnęły, Wskróś rynku i grodu: — Niech żyje Kościuszko, Naczelnik narodu! Ej, byłaż to chwila I święta i boża... Cała Polska drgnęła, Od morza — do morza! PIEŚŃ POWSTANIA KOŚCIUSZKOWSKIEGO. (1794). W obliczu Boga krzywda nam się stała, W obliczu Boga — cierpi Polska cała. Pobitych synów płacze matka droga, W obliczu Boga! W obliczu Boga wznosimy sztandary W obliczu Boga bronić będziem wiary Bronić będziemy ojczystego proga, W obliczu Boga! W obliczu Boga idziemy na boje, W obliczu Boga krew dajem i znoje. Albo zginiemy lub zwyciężym wroga, W obliczu Boga! WIOSNA. (1794). Huczą rzeki, huczą, Pozbyły się lodu, Odżyły nadzieje, Polskiego narodu! Huczą rzeki, huczą, Idące do morza — Nad Polską krainą Błysła nowa zorza. Patrzą w niebo starzy, Drżą do boju młodzi, Jakaś wielka burza Wiosenna przychodzi. Jakieś błyski świecą, Jakieś grają grzmoty, Hej to ciągną nasze Narodowe roty! Hej, wiosno ty nasza, Kościuszkowska wiosno, Krwią naszą oblane Kwiaty twoje rosną! W KRAKOWSKIEJ KUŹNICY. (1794). Z krakowskiej kuźnicy, Lecą rankiem głosy, — Pan Kapostas kuje Kosynierom kosy. Już ich wykuł tysiąc, Już i pięć tysięcy... — Niechno będą ręce, Znajdzie się i więcej! Z krakowskiej kuźnicy Lecą iskry snopem, — Bił się Moskal z szlachtą, Teraz będzie z chłopem! Z krakowskiej kuźnicy, Lecą huki młotów, — Kto ojczyznę kocha, Zginąć dla niej gotów! POLONEZ KOŚCIUSZKOWSKI. (1794). Poszedł nasz Kościuszko przez ten polski kraj, A ty mu, szablico, poloneza graj! Poszedł nasz Kościuszko skróś tych łężnych ros, A za nim wybłysła tęcza jasnych kos! Poszedł nasz Kościuszko na boje, na trud, A z nim wierne serca, wierny polski lud! Poszedł nasz Kościuszko, jak na Boży sąd, Za nim kos i szabel świeci długi rząd! Poszedł nasz Kościuszko, jak wicher, jak grom, Kos i szabel błyskiem osłonił nasz dom! Poszedł nasz Kościuszko w sześć tysięcy par, Zadrżał na swym tronie, ten moskiewski car. PIOSNKA ŻOŁNIERZA. (1794). Idzie Kopeć od Kijowa, Wysocki od Buga, Świecą szable, biją serca, Jak ta Polska długa! Idzie Kopeć od Kijowa, Wiedzie mężne roty, A Wysocki przez Bug płynie W ranek cichy, złoty. Idzie Kopeć od Kijowa, Z litewskimi pułki, A nad hufcem Wysockiego Latają jaskółki! O ptaszęta wy kochane, Powiem wam nowinę: Lub za męstwo krzyż dostanę, Lub za wolność zginę! RACŁAWICE. (1794). W Racławickiem polu, Świecą ranne rosy, Migają się w jasnem słonku Kosynierskie kosy. Migają się kosy, Nikt nie liczy wroga, — Choć go będzie sto tysięcy, Pójdziem w imię Boga! Święconą szablicą Pan Kościuszko skinął, Jako orzeł w dwoje skrzydeł, Wojsko swe rozwinął. Na tem jednem skrzydle, Parskają koniki, Tam generał Madaliński Sprawuje swe szyki. Na tem drugiem skrzydle, Pan Zajączek stoi. Tam się błyszczą chorągiewki Miga słonko w zbroi. Runęli na Moskwę, Jak burzy nawała, Odparły ich kartaczami Te moskiewskie działa. Runęli na Moskwę Jeden raz i drugi, Nakryło się pole trupem, Krwi spłynęły strugi. Widzi pan Kościuszko Te nieszczęsne boje, Tak zakrzyknie: — Dalej za mną, Kosyniery moje! — I z pośrodka skrzydeł Jak orzeł się wzbija, A lud za nim z wielkim krzykiem: — Jezus i Marya! — Pędzi pan Kościuszko, Za nim wiara cała, Nakryły się ogniem, dymem Te grające działa. Aż wódz z dymów krzyknie, — Ejże, moje chwaty! Który tam z was gardziel zatka Moskiewskiej harmaty? Wnet skoczy na wały Zuch Bartosz Głowacki, Gołą ręką brać te działa, A z nim Stach Świstacki. Przelękła się Moskwa Tak wielkiego męstwa, Otrębuje odwrót sobie, A nam pieśń zwycięstwa! UNIWERSAŁ POŁANIECKI. (1794). Jeszcze echo racławickie W polu się kołysze, A w Połańcu[4] pan Kościuszko Uniwersał pisze. Pisze, podpisuje: — Za krew i za rany, Ziemię ci daruję, Ludu mój kochany! Jeszcze echo racławickie W polu się kołysze, A w Połańcu pan Kościuszko Uniwersał pisze... Pisze, podpisuje — Za krew i za rany, Wolność ci daruję, Ludu mój kochany! O KILIŃSKIM. (1794). Majster Jan Kiliński Nie nosił kontusza, Ale w nim siedziała Tęga polska dusza. Majster Jan Kiliński, Był z Trzemeszna rodem; Nieraz on zapłakał Nad swoim narodem. Stał wtedy w Warszawie Igelström generał, Powiadali o nim, Że się na rzeź zbierał. Powiadali o nim, Że w Wielką Sobotę Puści swych Moskali, Na krwawą robotę. Słyszy to Kiliński Ze Starego Miasta, I gniew w nim ogromny Jak płomień urasta. Słyszy to Kiliński Poruszy wąsami: — Jeszczeć mamy szable! Jeszczeć Bóg jest z nami! — Cicho jak przed burzą, Dzwony farne biją, Raz ostatni dzwonią Przed rezurekcyą. Już nie ma sposobu Dłużej strzymać ręki... Wstaje Chrystus z grobu, Wstańmy i my z męki! Jako płomień bucha Za wiatru powianiem, Tak buchnęło miasto Narodu powstaniem. Jeszcze śpi generał, A tu huk się szerzy... Jak piorun Kiliński Na zamek uderzy. Widzi pan generał, Że tu nic nie wskóra, Za babę przebrany, Dał z Warszawy nura. A tu pan Kosmowski Na odwach już wali, Zabrał proch i bronie, A wygnał Moskali. Bije, a nie pyta, Kto tam w Boga wierzy... Wycięli rzeźnicy Bataljon żołnierzy. Od Wielkiego Czwartku, Do Wielkiego Piątku, Nalali Moskalom Ołowiu, jak wrzątku. Biją w wielki czwartek, W wielki piątek biją, Oczyścili miasto, Na rezurekcyą! Dwa tysiące Moskwy, Jakby grad wychłostał, A Kiliński — z szewca, Pułkownikiem został: O moja Warszawo! Cóż cię to zbawiło? — Jedno mężne serce, Co miłością biło! POD SZCZEKOCINAMI. (1794 r. 6 czerwca). Widzi Moskwa, że nie sprosta, Gdzie odwaga taka, Więc do boju na Kościuszkę Przyzywa Prusaka. Wieją orły, świecą kosy Cichemi polami, Stanął z wojskiem pan Kościuszko Pod Szczekocinami. Wpadła na nich jazda wroga, Jak gradowa chmura, Krzyczą nasi: W imię Boga! Krzyczy Moskwa: — Hura! Jak dwa wichry, tak się starli, Aż z krwi poszła para, Przełamała jazdę wroga Nasza dzielna wiara! Świszczą szable, błyszczą kosy, Aż się oko mruży... Wtem zahuczą pruskie działa, Jako grom wśród burzy. Zachwiały się w rękach szable, Zachwiały się kosy, Pokryło się pole trupem, Jak krwawemi kłosy. Jak lwy, tak się rzucą nasi Na pruską redutę, Kosyniery pędzą w błyskach Dymami osnute... Widzi, widzi pan Kościuszko Jak się jęli walić, Do odwrotu trąbić kazał, Żeby lud ocalić. Trzykroć tyle było wroga, Trzykroć większa siła, Armatami i bagnetem Na naszych tam biła. Tam Wodzicki padł generał, I Grochowski dzielny, A Sanguszko tam osłaniał Odwrót nieśmiertelny. Ściągają się Kosyniery, Mężne hufce nasze, Ale jeszcze w drodze rażą Kosy i pałasze. Oj ty pole szczekocińskie Trupami zasłane, Nie zadałoś ty nam hańby, Lecz szlachetną ranę! JAK BYŁO NA LITWIE. (1794). — Hej, orle ty biały, Na skrwawionej błoni, Czemuż niema przy twym boku Litewskiej Pogoni? Czy w swych czarnych borach, Tak zagłuchła Litwa, Że jej echem nie dolata, Racławicka bitwa? Czy my to nie byli, Od wielkiej godziny, Zygmuntowskiej Unii sławnej Jednej matki syny? — — Ozwały się echa, Senny kraj się budzi, Pierwsze wstają Szawle dzielne, Na tej świętej Żmudzi. Pierwsze Szawle wstają, Do szabli do korda — Nie zastraszy ich bagnetem Ta moskiewska horda. Jako jasna zorza Złocistemi głoski, Świeci mężny tam Zawisza Świeci Niesiołowski. Wstaje ród Prozorów I Giedrojcie wstają — Za ojczyzny miłej wolność Walkę ogłaszają. O cudnież przez wieki, Jak gwiazda zaświeci, Imię dzielnych tych wojaków Na wnuki i dzieci! O JASIŃSKIM. (1794). Ruszył Moskal w drogę pilno — — Pan Jasiński[5] bierze Wilno! — Hej, Moskalu będzie bieda, Twój Arseniew[6] rady nie da! Już się zrywa gniewna rzesza, Przedawczyków Moskwy wiesza, — Ej, Moskalu będzie bieda — Twój Arseniew rady nie da! Pan Jasiński, rycerz w boju, Rzewny pieśniarz wśród pokoju, Jak zakrzyknął na swe roty, Tak je nakrył tuman złoty. Jak zakrzyknął na swe pułki, Rozleciały się jaskółki, W każdą chatę i poddasze, Pieśń wolności niesie ptaszę. Pod Niemczynem, Polanami, Bił się Moskal z Litwinami... Ej, Moskalu, będzie bieda, Twój Arseniew rady nie da! JESZCZE O LITWINACH. (1794). Nad Wiliją, nad rzeką, Jak zajrzeć daleko, Moskale tam stoją, Do szturmu się zbroją. A to Wilno stare Ma szable i wiarę, Ufa swej szablicy I Bogarodzicy. Nie zjedna się z wrogiem — Przysiągł to przed Bogiem I wiary nie złamie — Przysiągł w Ostrej Bramie. A ta Ostra Brama, To tarcza jest grodu. Tam Najświętsza sama Królowa narodu. Co rano tam z wałów Armaty w świt biją — A w pośród wystrzałów — Grzmi: Zdrowaś Maryo! Bo Wilno to stare Ma szablę i wiarę, Nie rzuci szablicy, Ni Bogarodzicy! O CZARNOBACKIM. (1794). Kiedy Litwin się uda To pisz o nim choć cuda! Czarnobacki tak słynie W całej polskiej krainie. Radzi Moskwa: — Ej braty, Co nam szturmy, armaty, Wpadniem milczkiem do miasta, Weźmiem Wilno i basta! Czają, czają się sznurem, Popod wałem, pod murem, A to słońce lipcowe Żarem sypie na głowę. Nie spodziała się Litwa, Co ją czeka za bitwa, A tu rota Moskali W Ostrą Bramę już wali. Czarnobacki tam klęczał, Bił się w piersi i jęczał, W tej Ojczyzny potrzebie Do Królowej na niebie. A wtem spojrzy — i roty Czarnej widzi piechoty. I bagnety jej lśniące — Sam był — a ich — tysiące. A harmata nabita Na lawecie tam stała... Czarnobacki lont chwyta I przytyka do działa... Jakże błyśnie, jak grzmotnie, Strzał potężny stokrotnie! Jakże pluną kartacze Na moskiewskie brodacze! Co dosięże, to wali... Zmyka rota Moskali, Bo myśleli, że z działa Kupa ludu strzelała... Padło ich tam niemało I po drodze zostało — Czarnobacki zaś słynie, W całej polskiej krainie! OBLĘŻENIE WARSZAWY. (1794). Lecą orły ponad Wisłą, Szumią w pióra krwawe, Już Moskale i Prusaki Oblegli Warszawę. Już z pod Szczekocina, Zbiera się drużyna, Pan Kościuszko się do swoich Przez wroga przerzyna! Witajże nam, wodzu drogi, Z twoją mężną wiarą! Bronić będziem tej Warszawy Nad tą Wisłą starą! Bronić będziem grodu, Stolicy Narodu, Ni się boju nie ulękniem, Ni śmierci, ni głodu! — Dzielnych, wodzu, towarzyszy, — Dzielnych masz żołnierzy, Okryją się oni laurem, Kiedy wróg uderzy. Pan Henryk Dąbrowski, Książę Poniatowski, Wpisują się w księgę sławy Złocistemi głoski. Bitwa! bitwa! dwakroć wroga, Co nasza załoga, A nie puścił go Kościuszko Do naszego proga! Odparł szturm Moskali, Na Prusaków wali, Jako burza na nich spada, Jako piorun pali! Hej, zawcześnieś ty się wrogu Wybrał do nas w gości, Jeszcze tutaj są obrońce Kraju i wolności! Jeszcze są ramiona I szabla wzniesiona, Jeszcze ci się nie dostanie Ta Polska Korona. O CHORĄGWI KOSYNIERÓW[7]. (1794). A cóż to tam za chorągiew Wieje nad okopy? Narodowe barwy na niej I złociste snopy. Kosa z piką na krzyż w snopie Z orłem i pogonią — Dookoła napis cudny: — »Żywią nas i bronią!« Chwała tobie, polski ludu, Co takie sztandary Wznosisz — broniąc pól ojczystych, Wolności i wiary! PIERŚCIEŃ KOŚCIUSZKI. (1794) Zabłysły po szturmie Słoneczne promienie, Kazał bić Kościuszko Złotnikom pierścienie. W pierścieniu napisy Dał złotemi rysy: — Ojczyzna — obrońcy, Za swe wybawienie. Pierwszy pierścień włożył Pan Henryk Dąbrowski, Już on go nie zdejmie, Tu, ni w ziemi włoskiej. Błyszczący, jak zorza, Przez góry, przez morza, Przyniesie go kiedyś Z Legjami do Polski! O BERKU PUŁKOWNIKU. (1794). I żyd błysnąć może Męstwem — jak królewicz! Pod Kościuszką walczył Berek Joselewicz. Sam dzielnego ducha, Innym go dodawa: — Bracia moi — woła — Spieszmy w bój, gdzie sława! Dosyć, z łaski nieba Mieliśmy tu chleba, Mieliśmy tu wody, Dziś — trzeba swobody! I żydom nie braknie Odważnego serca! Kto nie walczy za kraj, Ten jest przeniewierca! Obudźmy się, bracia! Sen nasz nazbyt długi! Bądźmy syny Polski, My — dotąd jej sługi. — Posłyszeli żydzi, Nabrali odwagi, Idą za kraj walczyć U okopów Pragi. Czterystu ich było, Czterystu walczyło, Kilku ledwie w ranach Do domu wróciło. U okopów Pragi Pomnik tam stać będzie Z napisem: Ojczyzna — Berkowej komendzie! UŚCISK WODZA. (1794). Wojciech Sroka i Jan Grzywa, Chodzą flisem, jak to bywa, Jakby dobrał ich do pary, Jeden chromy, drugi stary. Słyszą, co się w świecie dzieje, Że nad Polską zorza dnieje, Radziby też lecieć z kosą, Ale nogi nie zaniosą. — Jak nie możem w kosyniery, To oddajmy choć talery, Choć talery, choć dukaty, Na te kulki do armaty! — Wysypują z mieszków złoto, I miedziaki swe z ochotą, Co przez cały wiek zebrali, To dla miłej Polski dali! — Bierzcie panie — choć bez liku, Kosynierów Naczelniku! Bierzcie, panie, co się zmieści Jest czerwieńców tu trzydzieści. Toć na pochów my składali! — Niech się — mówim — światło pali, Ale kiedy kraj w potrzebie, Co po świecach na pogrzebie! Łzę Kościuszko ściera z twarzy, Radość w oku jego żarzy. I do serca ich przytula... — Trafi wroga taka kula! O KURPIKACH. (1794) Zdawna Polska już słynie, Kurpikami dzielnemi, Co to jeszcze Szwedowi Wziąć nie dali swej ziemi. Siedzą Kurpie nad Narwią, Siedzą z dziada, pradziada, O tych wojnach, o Szwedach Ojciec synom powiada. Opowiada, jak dzielnie, Biły wroga tam chwaty, Jak po bitwie ukryli W gęstej puszczy harmaty. Idzie Prusak i pyta: — Gdzie to macie te działa? A Kurpiki mu na to: Woda je nam zabrała. — Wieją orły, pogonie, Idą polscy żołnierze. Lecą Kurpie: — Są działa! Niech Ojczyzna je bierze! Może niema kto strzelać To będziemy i sami, Toć się nasze pradziady Tęgo biły z Szwedami! Chce Kościuszko im płacić, A Kurpiki: — Nie trzeba! A toć darmo Ojczyźnie Każe służyć Bóg z nieba! Jeden dukat weźmiewa: Niech się chłopcu dostanie, Co się w dzień ten urodził, W samo polskie powstanie! W KOŚCIANIE. (1794). W Wielkopolsce, w Kościanie, Ogłoszono powstanie: — Kto ojczyznę miłuje, Ten do walki niech stanie! Bracia nasi w Warszawie, Giną mężnie i w sławie, Myż będziemy patrzyli. Obojętnie, ciekawie? Razem walczmy i gińmy, Choć wróg dzieli zdradziecki! — Krzyknie Józef Wybicki, Krzyknie Lipski, Szczaniecki. Grzmi wnet Poznań nad Wartą, Grzmią poliste Kujawy. Dyonizy tam Mniewski Szablą krzesze świt sławy! Płyną Wisłą galary, Prusak spławia armaty, Wnet rzuciła się wiara, Wnet odbiły je chwaty! Miały działa Warszawie Dać się krwawo we znaki, Teraz prochy i kule — Na was pany Prusaki. O SEKULIM. (1794). I od prochu i od kuli Gorszy Prusak jest Sekuli! Jeńców polskich on żelazem Rozpalonem znaczył razem! Srogi tygrys nie tak dziki, Jak te pruskie pułkowniki, Prędzej szakal się rozczuli, Niż ten pruski zwierz — Sekuli. Dzielne Polki chwyta nocą Z szat odziera je przemocą, Matki, córki, do koszuli, Sam obnaża — zwierz Sekuli! Pod szubienic ciągnie słupy Gdzie ich synów, braci trupy A gdy która oczy stuli — Siec je każe — zwierz Sekuli! Hej, Prusaku ty ohydny, W całych dziejach będziesz widny, Wszyscy prawi będą pluli Na to imię twe — Sekuli! BOHATEROWIE WIELKIEJ POLSKI. (1794). Oj ty Wielkopolsko, Orłów naszych gniazdo, Zabłysłaś ty sławą, Jako złotą gwiazdą. Dziewanowski mężny Zwiódł tam bój orężny, I pod Zabiszynem Okrył się wawrzynem. Tam wolności zorza Błysnęła z Pomorza, Kruszyński się o nią Bił rycerską bronią. Dąbrowski tam dzielny Wziął dank nieśmiertelny Gdzie szedł — przed nim w nogi Szły pruskie załogi! Madaliński imię Pisał w harmat dymie, Pisał w gromach działa, Że aż ziemia drżała! Tam i kosyniery, Chłopy — bohatery, Okryły się krwawo Ranami i sławą. Któż nie wie, kto nie zna, Onych to z pod Gniezna, Dwóch żernickich chłopów, Broniących okopów! We dwóch — tak jak byli, Bramy tam bronili, Wcale ich nie straszy Brzęk pruskich pałaszy. We dwóch polskich chłopów Musiał wróg bić z działa! Polegli obrońcę, Lecz żyje ich chwała! MOSKIEWSKA POWÓDŹ. (1794). Oj, powódź idzie sroga — Nie wody — ale wroga — Z jesiennym wichrem bije W tę ziemię polską trwoga. Dwie rzeki Moskwy płyną Tą naszą Ukrainą, Oj, będzie krwawe morze, Tam, gdzie się z sobą miną! Suworów idzie srogi, Brytana ma u nogi... Gdzie przejdzie, płoną miasta, Truchleją wiosek progi. A drugą — niedaleko, Ten Fersen płynie rzeką, Przegraża się Warszawie, Że dziatki w niej wysieką. Na drodze z małej wioski, Z pod Krupczyc Sierakowski, Na ogrom ten się waży, Tnie Moskwę z łaski boskiej. Zdumieli się Moskale, Polały się krwi fale — A imię bohatera W niezgasłej świeci chwale! STRASZNE DNIE. (1794). — Hej! — rzecze Kościuszko — Polska się nam skończy, Jak się ten Suworow Z tym Fersenem złączy. Choćby trupów wałem Rozdzielić ich trzeba! Dalej, mężna wiaro, Dalej, w imię nieba! Ranny wiatr powiewa, Ranna rosa chłodzi — Już nad naszą Wisłą Krwawa zorza wschodzi. Oj, nie zorza, bracia, Lecz bagnety krwawe! Fersen i Suworow Ciągną na Warszawę! Ścisnęły się serca U matek i dzieci, Już moskiewski bagnet Poza Wisłą świeci. Już idą, już płyną Te mongolskie roty — Nocami psi wyją Na ten miesiąc złoty. O Kościuszko dzielny, W tej ciężkiej potrzebie, Całej Polski oczy Zwrócone na ciebie! O MACIEJOWICKIEJ KLĘSCE[8]. (1794 10 października). W krwawych zorzach wstaje słońce, Idzie garstka na tysiące, Krwawa rosa ziemię plami — Hej, pod Maciejowicami! Ledwie obrzasł świt zdaleka, Na Fersena wiara czeka — Na bój czeka z Moskalami, Hej, pod Maciejowicami! Sunął Fersen z swemi roty, Jak grom rzucił swe piechoty. Krzyczą nasi: »Bóg jest z nami!« Hej, pod Maciejowicami! Już się biją, już się zwarli, Już Moskali wstecz odparli, Gaśnie bagnet przed szablami, Hej, pod Maciejowicami! Wściekły Fersen konia zwrócił, Pułk sybirski na nas rzucił. Pułk sybirski z bermycami. Hej, pod Maciejowicami! — Idźcie, moje grenadiery, Na te polskie bohatery — Roznieście ich bagnetami — Hej, pod Maciejowicami! Ścisnęły się roty nasze Świszczą kule, tną pałasze. Pole czerni się trupami, — Hej, pod Maciejowicami! Wre i kipi bój zajadły, Wodzickiego roty padły, Padły roty z rotmistrzami.. Hej, pod Maciejowicami! Jęk w powietrzu leci srogi, Już wykłuty co do nogi Pułk Działyńskich legł snopami... Hej, pod Maciejowicami! Już to nie bój — rzeź śmiertelna, Cofa się piechota dzielna — Garść — rozbita tysiącami... Hej, pod Maciejowicami! Pod Kościuszką dwa już konie Ubił Moskal w tej obronie, Ubił Moskal kartaczami, — Hej pod Maciejowicami! Na trzeciego skacze, bieży, Zbiera garstkę swych żołnierzy, Jeszcze go nadzieja mami... Hej, pod Maciejowicami! W czworoboku jazda nasza, W cztery strony błysk pałasza, W cztery strony śmierć nad nami, — Hej, pod Maciejowicami! Tak stanęli przeciw wroga, Za plecyma topiel sroga — Topiel sroga z moczarami, — Hej, pod Maciejowicami! Byle wytrwać, a doczekać! Pan Poniński nie miał zwlekać, Wnet swą odsiecz złączy z nami — Hej, pod Maciejowicami! Stają z czołem podniesionem, Stają kara-bataljonem, Jaśni szabel swych błyskami — Hej, pod Maciejowicami! Jeszcze odsiecz nie ściągnęła, Już im tyły Moskwa wzięła, Walą roty moczarami, — Hej, pod Maciejowicami. Rozprzęgły się cztery ściany — Już czworobok nasz złamany; Pierzcha jazda przed rotami, — Hej, pod Maciejowicami! Pan Kościuszko do nich skoczy, A wtem Moskwa go otoczy Kłuje spisą, tnie szaszkami, — Hej, pod Maciejowicami! Leci z konia, padł wśród dziczy... — Koniec z Tobą, Polsko! — krzyczy. Żywcem biorą go z ranami, — Hej, pod Maciejowicami! Sześć tysięcy tam zostało, Sześć tysięcy legło z chwałą, Z ojczystymi sztandarami... Hej, pod Maciejowicami! Pełne trupa krwawe pole, Resztę Moskwa gna w niewolę, Bije knutem i szaszkami, — Hej, pod Maciejowicami! Tam Kniaziewicz poszedł w pęta, Kamińskiemu wolność wzięta, Tam i Kopeć szedł z druhami — Hej, pod Maciejowicami! Tam i Moskwie los odpłacił, Wojsk połowę Fersen stracił; Usłał pole Moskalami — Hej, pod Maciejowicami! O, Poniński, tyś zawinił! Tyś do klęski się przyczynił! Tyś nie złączył sił swych z nami, — Hej, pod Maciejowicami! OBRONA. (1794). Zdala słychać jęk i krzyki To Suworów idzie dziki, Już zaświecił szaszką nagą, Ponad Wisłą, ponad Pragą! Bronią się tam nasi twardo, Biją mężnie, giną hardo, Żaden żywcem wziąć się nie da, Każdy życie drogo przeda! Tam Jasiński Jakób zginął — Co na Litwie męstwem słynął Tam i Berek padł na wale, Przy Grabowskim generale! Bronią mostu i przeprawy, Bronią wstępu do Warszawy Własną piersią, trupy swemi, Bronią serca polskiej ziemi! Bohaterów garstko dzielna, Pamięć twoja nieśmiertelna! I wróg nawet czoło chyli, Gdzie my legli, gdzie walczyli! RZEŹ PRAGI. (1794 4 listopada) Zaszło słońce w krwawe morze — Błysnął bagnet, błysły noże, Suworowa pałasz nagi — Błysnął hasłem na rzeź Pragi! Rzuci się zajadła tłuszcza, Siwym starcom nie przepuszcza, Przed oczyma ojca, matki Rozrywają żywcem dziatki. W każdym domu trupy leżą, Pluszczą progi krwią ich świeżą Po ulicach krwi się fala Aż ku Wiśle gdzieś przewala. Jeszcze nie syt Moskal srogi Wydał hasło do pożogi — Staje Praga w ogniach cała, Pożar na jej dachach pała. Po ulicach wichr przegania Kłęby dymów, jęk konania, Okrzyk zgrozy w niebo leci, Skwierczą w ogniu ciała dzieci! W żadnej ludzkiej świata mowie Mąk tych słowo nie wypowie I nikt nie ma dość odwagi, By opisać tę rzeź Pragi! Dymią zgliszcza i krew dymi, W jeden mordu stos olbrzymi, A przez trupy do Warszawy Sam Suworow wchodzi krwawy! Suworowie! Póki żyjesz Krwi tej z rąk twych nie obmyjesz! Imię będziesz miał u świata, Nie żołnierza — ale kata! UPADEK POWSTANIA W WIELKOPOLSCE (1794 10 listopada). Już i Tobie Wielkopolsko, Bije klęski hasło, Już i twego męstwa płomię W krwi przelanej zgasło! Z Maciejowic lecą echa, Leci wieść z Warszawy, Nie obronisz gniazda swego, O ty orle krwawy! W Radoszycach, tam się zdała, Dzielna wiara nasza; Tam odjęła Wielkopolska, Od boku pałasza. Leci orzeł z gniazda biały, Leci bez korony, A nad tobą, Wielkopolsko, Jastrząb wznosi szpony! TRZECI ROZBIÓR. (1795). Z trzech stron wicher srogi, Z trzech stron idą wrogi, Ach, któż cię już ocali, O kraju ty nasz drogi. Już Ostra Brama wzięta, Już Praga w pień wycięta, Już Prusak z wież Poznania Ostatnie orły zgania. Z trzech stron dmie wichura, Z trzech chmur jedna chmura, Już gromem piorun bije, W skrwawione orle pióra! Już kraj w troje dzielą, Już łupem się weselą — Już Polskę rozebrali, Już grób jej kopać dali. Już kamień ją przywala Prusaka i Moskala, Lecz Polska żyje w grobie, I wstanie w wiosny dobie! Choć oczy jej zamknięte, Choć usta niemo ścięte — Choć ostrzem pierś przebita, Powstanie — gdy zaświta! CZĘŚĆ III: LEGIE. 1797 W ŚWIAT! (1797). Trudno zwyknąć ci do klatki, Siwy sokole, Jeszcze trudniej Polakowi, Znosić niewolę. Lepiej kędyś w obcej stronie Szukać mogiły, Niźli patrzeć jak w okowach, Jęczy kraj miły! Za górami, za morzami, Orłowie kraczą, Idzie Polak w świat daleki, Drogą tułaczą. Miłe progi żegna w chacie, Łzami rzewnemi, A na piersiach niesie grudkę Ojczystej ziemi. Siwy konik zarży czasem, Brzęknie ostroga... Idę walczyć, w imię twoje, Ojczyzno droga! LEGIE. (1797). Za Niemen! Za Wisłę! W ten cudny kraj włoski! Tam zbiera legjony, Pan Henryk Dąbrowski! Sześć tysięcy naszych Pod bronią tam stoi, Już się Suworowa Dzikiego nie boi! Jeden legion wiedzie Jenerał Rymkiewicz, Drugiemu przywodzi, Nasz dzielny Kniaziewicz. Na konikach skaczą Szwoleżery nasze[9]. Mundur narodowy, Przy bokach pałasze. Lance z chorągiewką W rannem słońcu świecą, Orły białe nasze Znów pod niebo lecą! W piersi serce mężne, W czynach bohaterstwo, A godło Legjonów: — Wolność i Braterstwo![10] NA KAPITOLU. (1798) W huku armat, w kłębach dymu, Po słonecznej sławy drodze Wiodą Legje aż do Rzymu, Na kapitol nasi wodze. Trzeci Maja rankiem złotym Błysnął właśnie na błękicie... Rzekł Dąbrowski: Oto stoim, Na prastarej chwały szczycie! Z kapitolu, z wolnej ziemi, Wobec ludów, wobec Boga, Protestuję przeciw gwałtom, I przemocy dzikiej wroga! Tam na troje Polska nasza Rozdzielona dźwiga pęta... Nie odpaszę już pałasza, Aż cię pomszczę, Matko święta! Aż w twych bojach do wolności Czoło zwieńczą nam wawrzyny, Aż się wrócim do ojczyzny, Wolnej ziemi, — wolne syny! A z Legjonów okrzyk buchnął, Aż Kapitol zadrżał stary: — Życie nasze dla ojczyzny, Dla wolności i dla wiary! »JESZCZE NIE ZGINĘŁA!« (1798). Jako w polu przeoranem, Siew runieje wiosną, Tak i w mężnych polskich sercach Znów nadzieje rosną. Śpiewa żołnierz na widecie, Śpiewa u ogniska, A Ojczyzny imię drogie, Jak gwiazda mu błyska! Aż z nadziei urodzona, Piosenka wionęła Nad Legjony nasze dzielne — »Jeszcze nie zginęła!... Kto ją pierwszy tam wyśpiewał[11] Nikt już dzisiaj nie wie — Ale żyje duch Legjonów W tym nadziei śpiewie. Przeleciała piosnka góry, Przeleciała morza — Zaświtała w ziemi polskiej, Jak nadziei zorza. Choć nas przemoc gnębi wroga, Choć nam głos odjęła, Lata piosnka nad polami: — »Jeszcze nie zginęła!« O NAPOLEONIE. (1798). A nad światem błyska gwiazda, Blaskiem sławy ozłocona, I olśniła Europę — Gwiazda Napoleona. Jak grom spadał on na króle, Z tronów zrzucał, dawał trony, Ku niemu się oczu ludzkich Zwracały miljony! Odświeżyły świat, jak burza, Bohaterskie jego boje, Z nim Legjony połączyły Narodowe orły swoje! Jego sprawa — nasza sprawa, Jego bitwy — nasze bitwy. On rzekł: Wrócę wolność Polski, Wrócę wolność Litwy! Więc gdzie skinął — tam legjony Walczą, giną, cierpią blizny — A nadzieja krzepi serca, Że to czynią dla Ojczyzny! Z ZIEMI WŁOSKIEJ. (1798) Nadłożyli tam Polacy, W onych bojach nieraz głową, A kto ginął, ten się cieszył, Że za wolność narodową. Tam Kniaziewicz wziął Gaetę, W tysiąc ludzi pobił wroga, Choć z fortecy biły działa, Choć broniła się załoga. Tam się w sławił pan Chłopicki, Tam w szeregach pan Dąbrowski. Jako prosty żołnierz walczył, Choć pułkownik kościuszkowski. Tamby pomnik stawiać trzeba Niejednemu Polakowi; Na Lombardzkiej tej równinie Pod Leniano, Trebją, Novi. Pierwszy żołnierz nasz był wszędzie Do ataku, do obrony, Zasłynęły bohaterstwem W ziemi włoskiej te Legjony. NAD DUNAJEM. (1800). Z Napoljonem, w ranek złoty, Wiódł Kniaziewicz swoje roty W nowe strony, w nowe boje Wiódł nad Dunaj Legie swoje. W Hohenlinden spotkał wroga, W Hohenlinden bitwa sroga — Trzykroć tyle Niemców było, A umknęli przed tą siłą. Tam porucznik Kostanecki, W ośmiu szaniec wziął niemiecki, I stu Niemców się poddało, Przed tą garstką tchórząc małą. Bo się z taką rzucił siłą, Jakby za nim wojsko było — A to jedna szabla — za sto — Jedno serce za sto biło! Tak nastawiał pierś swą nagą, Tak zadziwiał świat odwagą — Tak się wieńczył laurem chwały, Narodowy orzeł biały! O POLSKIM ŻOŁNIERZU I O JENERALE FRANCUSKIM. (1800). Był tam ułan nad ułany, Pawlikowski Janek zwany, Cały oddział sam wymłócił Jak się w niego z lancą rzucił. Jedno mu, czy śmierć, czy rana — Zakłuł najpierw kapitana, Zakłuł potem porucznika, A piechurów wziął do łyka. Jak skończyła się ta praca, Do obozu z jeńcem wraca, A w obozie był tą porą Wódz francuski, sławny Moro[12]. Ten zdumiony męstwem takiem, — Kto ty? — pyta — Jam Polakiem. Wziął jenerał kieskę w rękę, Przyjmij — rzecze — tę podziękę! Pawlikowski stał przed rotą — Twarz mu zdobią męskie blizny, — Jenerale! — nie za złoto, Lecz się biję dla Ojczyzny! Umilkł — Moreau spuścił oczy, Potem na pierś zucha skoczy, I zawoła: — Nie zaginie — Kraj, co z takich synów słynie! ORZEŁ WRACA. (1804[13]). Napoleon w Berlinie Pisze Niemcom swe prawa, Wstaje Poznań do walki, Drży do boju Warszawa. Wraca orzeł nasz biały, W swe piastowskie dzielnice, Grają trąby, brzmią pieśni, Sypią kwiaty dziewice. I wodzowie wracają Do ojczystej zagrody, W pyle, w trudzie, w ranach, Lecz z piosnką swobody. A witajcież nam wodze, Kniaziewiczu, Dąbrowski, Coście drogą szli sławy Z ziemi włoskiej do Polski! Witaj garstko walecznych, Co przynosisz w dom stary Uwieńczone wawrzynem Narodowe sztandary! WĄWÓZ SAMOSIERRY. (1808). A czyjeż to imię, Rozlega się sławą, Kto walczy za Francyę Z Hiszpanami krwawo? To konnica polska, Sławne szwoleżery Zdobywają cudem Wąwóz Samosierry. Już francuska jazda Cofa się w nieładzie, Pod śmiertelnym ogniem Wał trupów się kładzie. A wtem Napoleon Na Polaków skinął: Skoczył Kozietulski, W czwórki jazdę zwinął. Na wiarusów czele Jak piorun się rzucił, Wziął pierwszą bateryę, Ale już nie wrócił. Skoczył Dziewanowski, Jak piorun się rzucił Wziął drugą bateryę — Ale już nie wrócił. Skoczył Krzyżanowski, Jak piorun się rzucił Wziął trzecią bateryę — Ale już nie wrócił. Jeszcze się została Ta baterya czwarta... Bronią jej Hiszpanie Walka wre zażarta. Niegolewski młody Spiął konia ostrogą — — Może stracę życie — Lecz przedam je drogo! Jak wicher się rzucił, I jak błyskawica A za nim, jak burza Ta polska konnica. Już biorą armaty, Już tną kanoniery, Już wzięli Polacy Wąwóz Samosierry! Niegolewski ranny Z konika się chyli — Napoleon do piersi Orła mu przyszpili. I rzecze ściskając Rannego junaka: — Niema niepodobnej Rzeczy — dla Polaka! OBLĘŻENIE SARAGOSSY. (1808). Pod murami Saragossy Piła ziemia krwawe rosy, Piła ziemia krwawe rzeki, W pośród głodu, moru, spieki. Z rozpaczą się miasto broni, Nie zsiadają nasi z koni, Aż pod orłów białych wodzą, Pod kul gradem w miasto wchodzą. Tam Chłopicki walczył dzielnie, Męstwem wsławion nieśmiertelnie. Tam zginęła garść niemała, Których imię wieńczy chwała. Wasilewski padł tam mężny, Padł Wysocki i Lipiński, Tam Laskarys dzielny zginął, I granatem trafion Gliński. Tam Markowski w pojedynkę Wziął sześć armat bez obrony, Bo uciekły kanoniery, Myśląc, że jest człek szalony. Tam pułkownik Sobolewski Padł i z kulą tkwiącą w ranie — Naprzód, wiaro! — wołał — Naprzód! Lżejsze będę miał skonanie! Tam gwardzista Francuz krzyknął, Widząc naszych przy tej pracy: — Jakże Polska upaść mogła, Kiedy tacy są Polacy! Pod murami Saragossy, Legło naszych dwa tysiące, Ale siły narodowe Okryło tam chwały słońce! »IDZIE ŻOŁNIERZ!...« (1808). Oj, zapoznał się tam Polak Z głodem, trudem i niewczasem. Nim zaśpiewał tę piosenkę: — Idzie żołnierz borem, lasem... W szmaty poszedł mundur stary Przypasany ledwo pasem... W San Domingo bić murzyny — Idzie żołnierz borem, lasem... Idzie, płynie lądem, morzem, Znosi nędzę, upał srogi — A wolności twej nadzieja Krzepi serce, kraju drogi! Więc choć pada, choć omdlewa, Jeszcze piosnkę nuci czasem, O ojczyźnie jeszcze śpiewa: — Idzie żołnierz borem, lasem!... POD RASZYNEM. (1809). Pod Raszynem, pod Warszawą, Idą nasi w bitwę krwawą[14], Osiem tylko ich tysięcy, A czterykroć wroga więcej. Na koniku siwym jedzie I ułanów swoich wiedzie Dzielny, mężny i bez troski Książę Józef Poniatowski. Pod Raszynem grają działa, Idzie w ogień wiara śmiała, Od poranka aż do zmroku Nie ustąpi wrogom kroku. Aż złamała ich ta siła, Co, jak chmura świat nakryła. Brakło naszych — dwóch tysięcy, Lecz wróg stracił trzykroć więcej. Tam Godebski Cyprjan zginął, Który w Legjach włoskich słynął, Sławny pieśniarz, rycerz śmiały, Poległ w boju pełnym chwały. KAPITULACYA WARSZAWY. (1809). Nie utrzymał cię, Warszawo, Nasz bohater młody! Napiły się konie wroga Tej wiślanej wody! Napiły się konie wody, U krwawego brodu, Ale honor niezdeptany Naszego narodu. Książę Józef zdał Warszawę, Ale wyszedł z bronią, Z biciem bębnów, ze sztandarem, Z Orłem i z Pogonią. Opatrzył się wróg zapóźno, Strzedz granicę skoczył. Tam jenerał Sokolnicki, Bitwę z Moskwą stoczył. Dwa ataki wstrzymał wroga, A trzeci odpiera, A wojakom Kraków stary Bramy swe otwiera. O JASZCZOŁDZIE. (1809). Nie bądźże nam wiarusie, Zapomniany w tym hołdzie, Ty ułanie nasz dzielny, Nasz wachmistrzu Jaszczołdzie. Pod wiatrakiem z trębaczem Stał tam Jaszczołd na wzgórzu[15] A przez pole gnał owczarz Stado owiec wśród kurzu. Patrzy Jaszczołd, wróg wali Aż tumany się wzbiły, Więc zakrzyknie: Trąb bracie, Co masz ducha i siły! Trąbi trębacz, aż głucho, Nad owcami kurz wali, A wróg myśli, że polskie Pułki nagle spotkali. Więc zatrąbią na odwrót I zmykają cichaczem... A za nimi nasz Jaszczołd Z swym kompanem trębaczem. WYPRAWA NA MOSKWĘ. (1812). — Hej kruki, hej sępy, A gdzie wy lecicie? — Na północ, na północ, Tam strawy obficie! — Hej kruki, hej sępy, A co tam za strawa? — Napoleon ginie I jego wyprawa! — Hej kruki, hej sępy, Nie dacie mu rady! — Pomoże nam zima, Pomoże głód blady! — Hej sępy, hej kruki, A któż tam w tej pracy? — Francuzy tam giną, I giną Polacy. — Hej sępy, hej kruki, I gdzież oni giną? Pod Moskwą, Smoleńskiem I pod Berezyną! KLĘSKA. (1812). Sypie śniegiem zima sroga Idzie Francuz w gniazdo wroga, Idzie Moskwę brać stolicę, Przez wichurę, przez śnieżycę. Sam Napoleon hufce swoje Na śmiertelne wiedzie boje, Z Napoleonem nasza wiara Na stolicę idzie cara. A z tej Moskwy dym się wali, Z czterech rogów gród się pali, W gruzy idzie Kremlin stary Podpalony przez Moskali. Z ulic miasta pożar bucha, Ni żywego zresztą ducha. — Chcecie grodu? — Bierzcie gruzy, Hej, panowie wy Francuzy! O, zwycięstwo to straszliwe! Idą roty ledwo żywe, A przed niemi leci przodem, Śmierć i zima, z morem, z głodem. Hej, nie było od prawieka, Ani zblizka ni zdaleka, Takiej klęski, takiej trwogi, I powrotnej takiej drogi! Z spalonego wraca grodu, Napoleon pośród głodu, Nie utrzyma żołnierz broni, Kirasyery lecą z koni. Kędy spojrzeć trupy leżą, Tylko im się wąsy śnieżą, Tylko oczy gdzieś do nieba, Zamarznięte — krzyczą: chleba! Wiek niedługo przejdzie cały, Jak te wojska się wracały, A gdy wicher śnieg przegania, Słychać jeszcze jęk konania. BÓJ POD LIPSKIEM. (1813 10 października). Poczerniały orły złote, Orły Francyi poczerniały — Skrwawił jasne swoje pióra I nasz srebrny orzeł biały! — Dalej, dalej orły moje, W nowe trudy, w nowe boje! W słońcu chwały wam wyzłocić, Wysłonecznić pióra swoje! Rzekł Napoleon, ręką skinął, Resztę armii swej rozwinął. A z nim losy swoje wiąże Poniatowski Józef książę. Pod Lipskiem się Sasy bronią, Nad Elstery modrej tonią. Nad Elstery modre wody Ciągnie nasz bohater młody! Już jesienne słońce wstało, W nurtach rzeki się przejrzało. Poniatowski się tam bije, I Francuzów odwrót kryje. Napoleońskie sławne roty I konnice i piechoty Cofają się w głuchej ciszy, Nikt tam strzału nie dosłyszy. Wyczerpany w głodzie, w znoju, Nie ma Francuz już naboju — Tylko piersi i pałasze Zasłaniają go tam nasze. Tak z pod Lipska uszli cało; Tak ich nakrył swoją chwałą, Swojej szabli błyskawicą, Książę Józef z swą konnicą. Przez Elsterę idą nasi, A wtem most zapalą Sasi. Już odcięta dla nas droga, Hufce polskie — w mocy wroga. Książę Józef w nurty spojrzał, W bok rumaka wbił ostrogę — — Bóg mi honor dał Polaków, Bogu tylko zdać go mogę! Ściągnął uzdę, szablą błysnął, Wzniósł ku niebu modre oczy. — Za mną wiaro moja! — krzyknie I w spienione nurty skoczy! Poniosły go wody sine, W głąb śmiertelną go poniosły, A gdzie zginął nasz bohater, Smutne wierzby tam wyrosły! ŚMIERĆ KOŚCIUSZKI. (1817). Tam w Szwajcarów wolnej ziemi Żył Kościuszko długie lata I obracał tęskne oczy, Gdzie rodzinna jego chata. Z Maciejowic w ranach wzięty, Ciężką przetrwał on niewolę, Nim — wygnaniec — poszedł we świat, Na tułactwo, na niedolę! Aż gdy poczuł, że śmierć blizko, Ujął w ręce miecz swój dumny I rzekł: — Walczył w świętej sprawie, Włóżcie ze mną go do trumny! I na północ spojrzał rzewnie, Twarz mu blaskiem się zajęła, I konając wyrzekł z mocą: — Jeszcze Polska nie zginęła! CZĘŚĆ IV: ROK 1830 — 1831. REWOLUCYA NA BELWEDER! (1830 29 listopada). Drży Warszawa pod bagnetem, Pod kozackim batem. Brat tam cara gospodarzy, Co jest kata bratem. Cały naród w trwodze żyje, Żyje w poniewierce, Przecież jeszcze w piersiach bije Wierne polskie serce. Poszły Ojce w Sybir, w śniegi, Padły w polu sławy. Lecz nadrośli już synowie, Pod ten sztandar krwawy. Lecz nadrośli już synowie, Młodzi podchorąże, — Biada tobie, carski bracie, Biada wielki książę! Chmurne niebo, wietrzne niebo, Nad miastem zagasłem Idą, idą ciemne mary, Zwołują się hasłem... Idą, idą ciemne mary, Osłaniają głowę, A w Warszawie wszystkie serca Do boju gotowe. Jak huragan w pałac wpadli, Drżą szpiedzy wybladli, Biegnie książę wystraszony Do komnat swej żony. Tam z ukrycia napad słyszy, W strachu ledwo dyszy; Tylko żona go zbawiła, Która Polką była. Na kobietę młodzież nasza Nie chce wznieść pałasza... — Żyj do czasu, książę srogi, Wśród hańby i trwogi! — O ty szkoło podchorążych, O wy serca młode, Wy się pierwsi w bój rzucili Za kraju swobodę! O ty mężny Nabielaku, Ty Wysocki dzielny, Wyście pierwsi dali hasło Na bój nieśmiertelny! NOC SWOBODY. (1830). Jak się płomień z wichrem rzuca I ogarnia dach, Tak Warszawę bój ogarnął A zaś zdrajców strach! Wpadli nasi na arsenał, Pochwycili broń, Teraz-że ich, wielki książę, Po ulicach goń! Z arsenału wśród okrzyku, Co jak burza grzmi, Do klasztoru Karmelitów Wyważyli drzwi. Tam w klasztorze Karmelitów, Z za żelaznych krat, Śpiewał więzień o wolności, Tęsknie patrzył w świat. Otwarła mu noc swobody Ten niewoli próg — Chwyta za broń więzień młody: — Z nami kraj i Bóg! POD STOCZKIEM. (1830). Okrzyk boju doleciał Aż na północ do cara, Na Warszawę car wysłał Sławny korpus Geismara. Geismar w wojnie tureckiej, Świeżo okrył się chwałą — Toż na pikach rozniesie, I tę garstkę tak małą! — Sześć tysięcy wiódł Geismar, Naszych — ledwo połowa — Uderzyli o siebie, Jako chmura gradowa. Ryczą paszcze armatnie, Sam Dwernicki nabija, Po wylotach dział leci Błyskawica — jak żmija. Pędzą nasze Krakusy, Pędzą nasze hułany — Odpierają Geismara, Za wał trupem usłany. Odpierają Geismara, Z armat bucha dym krwawy. — Wiwat polska konnica, — Wiwat dzieci Warszawy! Uciekają Moskale Przed tą garstką tak małą, Jeszcze dziesięć im wozów Kul i prochu zostało! Toż to radość wśród naszych... Okrzyk w niebo aż bije, Ściska żołnierz żołnierza Krzyczą: Wódz nasz niech żyje! POD DOBREM. (1830). Pan Dwernicki pod Stoczkiem Pan Skrzynecki pod Dobrem, Jak szeroki kraj polski, Sercem wsławił się chrobrem. Cały korpus Rosena Przez pięć godzin odpierał, Aż za głowę się chwytał, Ten moskiewski jenerał. Jak ryś skakał tam dziki, Łamał w gniewie giwery: — Co my? — krzyczał — mużyki! Lachy, ot — bohatery! Jak pod Stoczkiem konnicę, Tak pod Dobrem piechotę, Wawrzynami okryły Sławy zorze te złote. I zdumiała się Moskwa, Kiedy na nas patrzyła — — Czarodzieje! — wróg szeptał — Bo skąd w garstce ta siła? Skąd ta siła, Moskalu? Ja ci zaraz to powiem: Polak sercem się bije — A ty — tylko ołowiem! O CZWARTAKACH. (1830). Ej, to zuchy te Czwartaki, Dały Moskwie się we znaki! Z góry Moskal pardon krzyczy, Gdy zobaczy te junaki! Pyta Rosen: — Co za czarty? — — To piechoty pułk jest czwarty! Kiedy bije, to się bije Już naprawdę, nie na żarty! Jakby żądło bagnet suwa, Jak żbik skacze, jak ptak fruwa, A gdzie żądło jego błyśnie, Tam moskiewski giwer zwiśnie. A tu trąbki coraz grają, Coraz bębny przybijają: — Naprzód! naprzód, dzielna wiara! Tchórze tylko się zostają! Jak u tańca, u muzyki, Takie raźne słychać krzyki — — Do ataku! Na bagnety! Hej, Czwartaki! Hej, na sztyki! Runą naprzód! Broń u boku — Ogień w piersi, ogień w oku Aż złamali roty wroga, W tym śmiertelnym swoim skoku! A w Warszawie serca biją, Panny wieńce z ruty wiją — — Niemasz zuchów nad Czwartaki, Więc Czwartaki niech nam żyją! POD GROCHOWEM. (1830 19 — 25 lutego). W sto tysięcy Dybicz krwawy Idzie do Warszawy, Depcą jegry i kozaki W polach naszych trawy. Wiedzie Dybicz jegrów swoich Na ten kraj lechicki, Występuje przeciw niemu Jenerał Chłopicki. Wiedział o tem wódz nasz dzielny, Że go Dybicz zdusi — Lecz się rzucił w bój śmiertelny, Poledz z chwałą musi! Zetknęli się pod Grochowem, U Warszawy progu, — Chyba po nas pójdziesz dalej, Chyba po nas, wrogu! Pod Grochowem rykły działa, Dwieście armat razem Wali w naszych granatami I pluje żelazem. Wali, pluje, w tę olszynkę, Co na drodze stała, Z niej to nasza artylerya Ognia daje z działa. — Do ataku, jegry moje! — Woła Dybicz krwawy — Pohulacie sobie za to, Jak weźmiem Warszawę! Skoczą jegry do olszynki Skoczą i kozaki — Odparły ich bagnetami, Te dzielne Czwartaki! Po dziewięćkroć jegry pędzą, Dziewięćkroć odparci, Chwyta Dybicz się za głowę: — Nie ludzie — a czarci! Jak topnieją śniegi wiosną, Gdy lecą jaskółki, Tak topnieją pod Grochowem Dzikich jegrów pułki. Leżą trupy wielkim wałem I ludzi i koni — Więc ogłasza Dybicz trzy dni Zawieszenia broni. Grzebią nasi dzielnych braci, A jegrów Moskale, A te bębny głucho biją, Na obronnym wale. A te bębny głucho biją, Na mężnych pogrzebie... — Przyjmijże ich, matko ziemio, Bo legli za ciebie! W OLSZYNCE. (1831 25 lutego). Zrywają się orły nasze, I Dybicz się zrywa. Szachowskiego korpus nowy, W pomoc mu przybywa. Rzuciły się nowe pułki Na Olszynkę krwawą, Kipi walka — aż Moskale Wzięli stronę prawą. Wnet Chłopicki rzuca na nich Grenadyerskie roty, A Skrzynecki z lewej strony Bierze ich w obroty. Wre gwałtowny bój na nowo Z jednej, z drugiej strony, Pcha zajadłość do napadu — Męstwo — do obrony. Trzy ataki wytrzymali, Jak lwy mężnie stali — Grenadyerzy nasi dzielni Pod ogniem Moskali. Świeże roty Dybicz pędzi, — Bij, plemię sobacze! Przyjęły ich ogniem żywym Dział naszych kartacze. Ustępują jegry z lasku, Okrzyk słychać trwogi, Wtem moskiewski granat rani Chłopickiego w nogi! Stygnie wojsko wnet bez wodza, Jak bez duszy ciało... Próżno woła tam Prądzyński — Gońmy jegrów śmiało! Choć sto kroków jeszcze, dzieci, A weźmiemy działa! — Tak miłego wodza rana Ducha im zabrała. — Co? Chłopicki ranny? — szepczą, Stoją z niemym żalem — Tylko dzielny ich Skrzynecki Zakrył przed Moskalem. Tak się dzień ten skończył krwawy, Mroki już zapadły, Pod Olszynką cichną działa, Cichnie bój zajadły. BÓJ Z KIRASYERAMI. (1831. Jeszcze pod Grochowem) Szarpie wąsa Dybicz blady, Aż zakrzyknął: — Niema rady! Tak stupajcie Kirasyery, Na te Lachy — bohatery! A były to tęgie chłopy, Sławne w bojach Europy. Co w Paryżu postawili Pierwsi ciężkie swoje stopy![16] Na ogromnych koniach siedzą, Miecz katowski u rzemieni, Pierś pod blachą, kask z piórami, Nazwa ich: »Niezwyciężeni«. Mayendorf ten pułk prowadzi... Trąby ryczą już pobudkę, A żołnierze z pełnej kadzi, Na ochotę piją wódkę. Jakże runie ta konnica Z dzikim wrzaskiem w nasze roty! Przełamały Kirasyery Pierwszą linję nam piechoty. Przełamały, powaliły, Już na drugą tłum ten bieży... A stał na niej major Kicki, Z batalionem swych żołnierzy. Mężnem czołem ich przyjmuje, I na dziesięć kroków puści. Aż zakrzyknie: — Ognia razem! — Świsną kule z luf czeluści. Bije piorun po piorunie, Huczą strzały, ogień smali, Aż z zakutych blachą koni, Żelazne się chłopstwo wali. Jęczy ziemia pod ciężarem, Lecą kaski i z mieczami, A pułkownik Kicki z boku Wpada na nich z hułanami. Dwustu przeszło tych olbrzymów Wzięli nasi tam w niewolę Reszta trupem zawaliła Tej pamiętnej walki pole. Kilku ledwo się urwało, Na swych koniach pędzą wronych. — Jenerale! — Niema pułku! Niema już »Niezwyciężonych!« NA POBOJOWISKU. (1831) O Grochowskie pole sławne! Olszynowy lesie krwawy! Tyś pomnikiem naszych nieszczęść; I ogromnych bojów sławy! O, gdyby tam była zgoda, Gdyby wodza wiara miała, Pewno nogaby Moskala W kraju naszym nie postała! Drogo bitwę tę opłacił Żołnierz polski krwią swą dzielną, Ale klęski jego nawet, Chwałą kwitną nieśmiertelną. Tam Mycielski Ludwik zginął, Gdy związawszy ranę w szmaty, Znacząc drogą ślad swój krwawy, Szedł zagwoździć dwie armaty. Już dochodził do bateryi, Już dosięgał — blednąc — działa, Kiedy kula go moskiewska W pierś trafiwszy — dokonała. Tam i Szembek padł jenerał, Z konia lecąc pod kopyta: — Naprzód! — wołał — Naprzód nasi! Kraj zwycięzców niech powita! Dziewięć padło tam tysięcy I konnicy i piechoty, A imiona ich Ojczyzna Wpisze kiedyś w rejestr złoty. Dwakroć tyle Moskwy legło, Wśród krwawego tego pola... I to ludzie! Idą — bo ich Rozkaz pędzi — carska wola. Pod Grochowem, tu raz pierwszy Błysnął sztandar ten przyszłości — — W bój idziemy tak dla naszej, Jak dla waszej też wolności. O było to piękne godło! Już go dzieje nie zapomną... Wzejdzie kiedyś nad narodem Zorzą złotą i ogromną! O ty kulo nieszczęśliwa, Chłopickiego coś raniła... Hej, inaczej z takim wodzem Wiara nasza by się biła! O nieszczęsny Krukowiecki, Coś opuścił boju pole... Równy zdradzie czyn twój leży Plamą czarną na twem czole! O Grochowskie pole krwawe, O ty świadku naszej sławy, Ogarnęła ciebie Moskwa, Lecz nie weszła do Warszawy. Ogarnęła ciebie Moskwa, Swym ogromem, lecz nie męstwem! Grochów zawsze pozostanie I wśród klęski — nam zwycięstwem! BÓJ POD WAWREM. (1831, 31 marca) Nad tą Wisłą, nad tą rzeką, Mgła świat kryje, jak daleko, Jak daleko, jak szeroko, Mgły nie przejrzy ludzkie oko. A za Wisłą Geismar leży, Sześć tysięcy ma żołnierzy. Obozowe ognie płoną Wskróś tej gęstej mgły — czerwono. A w Warszawie, tam nad mostem, Dzielny z lica, dzielny wzrostem, Nasz Rybiński stał jenerał, Ku Wawrowi w mgłę spozierał. Aż w milczeniu ręką skinął, Zebrał roty, szyk rozwinął, Wyprowadził wojsko z miasta I za Wisłą we mgle zginął. Cicho, ciszkiem idzie wiara, Ku Wawrowi, na Geismara... A mgła gęsta ją osłania, Tłumi kroki i wołania. Już podeszli! Już są blisko! Otoczyli legowisko... Skoczy Geismar, konia woła — A tu nasi już dokoła! Z przodu Kicki z ułanami, W mgle zaświecił im lancami, A Rybiński im jenerał Bagnetami tył zabierał... Popłoch, krzyki wśród Moskali, Sołdat swoich szaszką wali, Nie wie kogo we mgle bije — A z wściekłości Geismar wyje! W dwie godziny Moskwa zmyka... Wzięli nasi niewolnika, Wzięli nasi cztery działa, Rybińskiemu za to chwała! Gdy marcowe słońce świeci, Tam pod Wawer idźcie dzieci! Z tchnieniem wiatru, z tchnieniem wiosny, Jeszcze gwar tam bitwy leci! BITWA POD WIELKIM DĘBEM. (1831 1 kwietnia) Tam pod Dębem bitwa huczy, Ogniem grzmią baterje. Moskal Rozen tam prowadzi Swoją kawalerję. Przeciw niemu Małachowski Lewe skrzydło wiedzie, Dwakroć atak ich odpiera, Z Rozenem na przedzie. Prawe skrzydło Bogusławski Zajął z Czwartakami. A był grunt tam mokry, płaski, Pokryty bagnami. Brodzi więc piechota nasza, Oschnąć nie ma czasu — I wypiera bagnetami Moskala z pod lasu. — Słyszcie, zuchy! — Tak Czwartakom Bogusławski rzecze. — — Czy my kaczki, byśmy w błocie Stali, gdy deszcz ciecze? W Dębem Moskal się rozłożył, Suche ma kwatery... Dalej! hura na Moskala, Moje bohatery! Jakże runą tam Czwartaki W taniec swój szalony! Nic nie słychać, tylko: — Marsz! Marsz! Naprzód bataljony! Tuż Skarzyński w pomoc skoczy Ze swymi szasery... Wypędzili Moskwę ze wsi, Zabrali kwatery! Już wesoły ogień błyska, Krupnik z kotła pryska, Dzielna wiara opatruje Rany u ogniska. Krąży czarka wśród drużyny, Przy onej ochocie... Sucho będą spać Czwartaki, A Moskale — w błocie! DZWONY. (1831) Biją dzwony wielkanocne, Serce w piersiach bije: — Rezurekcja! Zmartwychwstanie! Polska znowu żyje! Zmyły boje nasze klęski, Jak wiosny ulewa... Nad polami znów skowronek Pieśń wolności śpiewa. Biją dzwony wielkanocne, Dźwięk pod chmury płynie, — Jeszcze Polska nie zginęła! Brzmi w całej krainie. — Jeszcze Polska nie zginęła, Jeszcze wolność żyje, Póki w mężnej polskiej piersi Wierne serce bije! POD IGANIAMI. (1831 10 kwietnia) Wyszło carskie rozkazanie: — Lwów Warneńskich[17] pułk niech stanie: Czas już zetrzeć w proch Polaków! — Wstali, poszli pod Iganie. Dział czterdzieści wali z niemi, Aż grzmot idzie wnętrzem ziemi, A czternaście naszych armat Odgrzmiewa im huki swemi. Wali Moskwa, jako mrowie, Karabiny z mrowia sterczą... Lecą kruki, bitwę czują, Bitwę krwawą i morderczą. Grzmią strzałami lwy warneńskie, Rozkaz ich zagrzewa carski. Do ataku pierwszy na nich Podpułkownik biegnie Karski. Biegnie, ginie jak bohater... Ale wiara jego śmiała Pędzi, wpada na baterję I zdobywa cztery działa. Rykną ogniem lwy warneńskie, Z coraz bliższej rażą mety. Aż jak piorun rozkaz huknie: — Do ataku! Na bagnety! — Schyliły się czarne kaski, Czarne kaski, orły złote — Runą naprzód Lwy warneńskie, Z bagnetami na piechotę. A jenerał nasz Prądzyński Z konia swego skacze śmiele, Chwyta bagnet, pieszo idzie Z bataljonem swym na czele. Widzi żołnierz, że wódz drogi Sam się rzuca w bitwę krwawą. — Hura! — krzyknie — na Moskali! I odparli wroga z sławą. Tam Chrzanowski dzielny zginął, Tam Krasicki poległ śmiały — Lecz Warneńskie lwy na placu Trupem legły — i zostały! NA ŻMUDZI. (1831 25 marca) A kto to najpierwszy Do boju się budzi? To ziemia nad Dźwiną, To lud świętej Żmudzi! Do walki za wolność Żmudź święta się zrywa I pierwsza tam targa Niewoli ogniwa. I zawrzał Dynaburg, I sioła i miasta — I na koń tam skacze Bohater — niewiasta. Emilja to Plater, W mundurze hułana, Porywa Żmudź z sobą Od łana — do łana. Emilja to Plater Tak rzuca się w boje, I świeci jak gwiazda, Nad pola tam swoje. O mężna ty Polko, Żmudzinko ty śmiała! Cześć męstwu twojemu, Odwadze twej — chwała! NA WOŁYNIU. (1831) Na Wołyniu, pod Boremlem, Tam Dwernicki stoi. Sześćkroć tyle widzi wroga, Ale się nie boi. — Jezus Marya! — nasze hasło! — Za mną, ma drużyno! Nim nas jegry porachują, Sami pierwiej zginą! Ścisnął szablę, śpiął ostrogi I na wroga skoczy... Nie chce Moskal wierzyć prawie I przeciera oczy. Nim je przetarł, już Dwernicki Sypnął mu w nie prochu... Moskwa cofa się w nieładzie Z nagłego popłochu. Cofa Moskwa się w nieładzie, Trupem drogę znaczy, Aż się porwie i półkolem Garść naszych osaczy. Hej, nie było na to rady. Ściśnięty przez wroga Ustępuje tam Dwernicki, Gdzie jest wolna droga. Ustępuje do granicy, Z wojskiem ją przekracza... Na rozbitków poszli mężni, A on — na tułacza. O Dwernicki! tyś dał przykład Niegodny rycerza, Żeby z kraju wyprowadzać Ojczyzny żołnierza! Pójdzie za nim Krukowiecki, Pójdzie Romarino — Wyprowadzą wojsko z kraju, Sami marnie zginą! O Dwernicki! Twoja sława Przyćmiona tym czynem! Czarna krepa z niego wieje Nad twoim wawrzynem! O RÓŻYCKIM. (1831) A pułkownik nasz Różycki, Co mu imię Karol, Oj, ten zagiął z swymi zuchy, Na Moskala parol! Za granicę nie szedł kraju, Dwernickiego śladem, Ale z garścią mężną zuchów Bił się własnym ładem. Na Wołyniu dotąd słynie Dzielne jego imię, Dotąd prawią, jak się zwijał W ogniu dział i w dymie. Aż gdy Moskwa zgnieść go miała Na wołyńskiej ziemi, On się przedarł do Zamościa Z zuchami swojemi. Nie zubożył on Ojczyzny O garść tych żołnierzy — Chwała tobie nasz Różycki Ty wzorze rycerzy! NA PODOLU. (1831, w kwietniu) Na Podolu, Ukrainie, Gdzie Boh siny płynie, Wstają mężni bronić ziemi Siłami wszystkiemi! W Krasnosiółce się zebrała, Ta drużyna śmiała, I Kołyskę jenerała Wodzem swym obrała. Tam konnica pod Obodnem Zwiodła bój szalony, Aż ją Moskwa ogarnęła, Jak potok spieniony. Aż ją Moskwa ogarnęła, Jak płomień pożogi — Aż garść naszych pod Daszowem, Zwyciężyła wrogi. O Podole, Ukraino, Czyny twe nie zginą — Przebudzisz się do wolności Szczęśliwszą godziną! BÓJ POD OSTROŁĘKĄ. (1831 26 maja) — Precz, ty Dybicz Zabałkański! — Car zakrzyknął wściekle — I wyszukał Paszkiewicza, W swych służalców piekle. — Precz, ty Dybicz Zabałkański, Gdyś Lachów nie pobił! Niech Paszkiewicz robi teraz, Czegoś ty nie zrobił! Idzie, idzie już Paszkiewicz, Ziemia pod nim stęka — Okryła się czarną chmurą Nasza Ostrołęka. Okryła się chmurą Narew, Bitwa już zawrzała, Świszczą kule i granaty, Grzmią potężne działa. Bronią nasi przejścia Narwią Bronią mostu śmiele, Sam jenerał Bem tam walczy Na tych mężnych czele. Biegną nasi w ręcznym boju Do śmiertelnej mety... Lufa w lufę karabinu, A bagnet w bagnety! Ścisk na moście, chwila sądna, Trudno użyć broni... Spychają się bataljony Do skrwawionej toni. Padł już Kicki i Kamieński, Padł dzielny Skrzynecki, Powalił się od tej burzy, Młodzi kwiat szlachecki. Powalił się od tej burzy Lud, jak łan od gromu! Już cię teraz, ty Ojczyzno, Bronić niema komu! O ty klęsko Ostrołęcka, Nieśmiertelna klęsko, Otwarłaś ty nasze wrota, Przed Moskwą zwycięską! POD WOLĄ. (1831) Czekaj jeszcze ty Moskalu, A nie zsiadaj z koni! Jeszcze szaniec się ostatni, Wola jeszcze broni! Tam jenerał jest Sowiński — Szczudłem nogę wspiera — Ale jeszcze ci pokaże, Jak Polak umiera! Jeszcze on tam, choć o kuli, Pójdzie z tobą w taniec — Sławą skryje nieśmiertelną Ten ostatni szaniec! Zatoczyła Moskwa działa, Grzmią strzały dokoła, Z hukiem granat się rozpęka O mury kościoła. A w kościele garść tam mężnych, Siwy wódz bez nogi — Bohaterskiej śmierci czeka — A wróg wchodzi w progi! Już zakipiał bój w kościele, Krew na ołtarz tryska... Wzniósł Sowiński wierną szablę, Oburącz ją ściska. Krzyczy Moskal: — Pardon wołaj! To ciebie ocalę! — A Sowiński pierś mu przebił! — Ot pardon, Moskale! Padł bohater i obrońca Ostatniej reduty, Zarąbany tam szaszkami, Sztykami zakłuty. Padł bohater z garścią mężnych, U ołtarzy Boga, A Warszawa się otwarła Krwawym stopom wroga! CZĘŚĆ V. ROK 1833 — 1863 CO TO EMIGRACYA? (1831 — 1833) Gdy zapadło nad Ojczyzną Czarnej trumny wieko — Ten, kto nie mógł żyć w niewoli, We świat szedł daleko. Szedł daleko w obce kraje, Z ojczystego proga, Apelując o swą krzywdę Do sędziego Boga. I ujrzały wtedy ludy — Tułaczy tysiące, Na wygnanie dobrowolne Z gniazd swoich idące. I ujrzały jak szli w ranach, W nędzy i bez chleba, Protestując przeciw gwałtom Wobec ziemi, nieba. Gdy pod stopą carską naród I Warszawa mdleje, Oni z pod moskiewskich knutów Unieśli nadzieję. W piersiach, w sercach swych ukryli Ten skarb narodowy, Za granice niosąc kraju Swe tułacze głowy. Na francuskiej ziemi bratniej Było ich siedlisko, Tamto Polskiej Emigracyi Przyjęli nazwisko. Gorzka dolo ty tułacza! Gorzki, czarny chlebie! Jakże często łza gorąca Zrosiła tam ciebie... Jakże często dumał tułacz Z głową pochyloną — Czy choć prochy złoży kiedyś Na ojczyzny łono! EMISARYUSZE. (1833) Cichą nocą, mroczną nocą, Gwiazdy się migocą... Nad granicą cień się słania — — Kto tam idzie? Poco? Hej, to Józef jest Zaliwski, Z druhami swojemi — Idzie budzić orły senne, Na tej polskiej ziemi. Idzie budzić orły senne, Krzepić senne dusze... To wysłańcy Emigracyi — To Emisaryusze! Pieszo z Francyi i bez broni, O żebranym chlebie, Wyszli, by znów walczyć, cierpieć, Polsko ma, dla ciebie! Cicho milczkiem się przekradli, Przez graniczne straże, Rozsypali się po kraju, Po całym obszarze... Rozsypali się po kraju, Jak milczące cienie, A gdzie przeszli, tam się budzi Wolności pragnienie. Poczuły tę wiosnę w sercach, Spostrzegły się wrogi... Biegną szukać, biegną chwytać, Trzęsą domów progi. Nie uchodzą dobrowolni Sprawy męczennicy, Po więziennych giną lochach, Lub na szubienicy. Ale hasło już wydane! Już nad Polską całą Jakimś brzaskiem, jakimś świtem Niebo rozedniało... Emisaryusz tu był... Tędy Oddech tchnął swobody... Tutaj padło słowo ciche, — Nie giną narody! — Emisaryusz... Polska cała Imię to powtarza, A głowy się ze czcią chylą, Jakby u ołtarza! O ZAWISZY[18]. (1833) A Paszkiewicz wyrok pisze, Na Artura, na Zawiszę, Na Zawiszę, na Artura: — Szubienica! łokieć sznura! Miał Zawisza matkę siwą, We łzach, w trwodze ledwo żywą, Co na całym bożym świecie Skarb ten jeden miała — dziecię. Błaga pani Zawiszyna U nóg kata — życia syna, Błaga życia jedynaka — A Paszkiewicz: Precz, ty taka!... Wstała Polka, wzniosła lica, Z wzgardą patrzy w Paszkiewicza, Drżą jej usta, oczy płoną, Stoi z ręką podniesioną. Milczy chwilę — groźna cała W swej rozpaczy majestacie, Aż wybuchnie klątwą srogą, Bogdajś skonać nie mógł, kacie! ———————— I spełniła się ta klątwa, I ta matka jest pomszczona. Przeszły lata; a Paszkiewicz Cztery dni w męczarniach kona. Obstąpiły czerńce wkoło, Dymem popy kadzą łoże... Cztery dni Paszkiewicz kona — Kona — a skonać nie może! Aż zaszepcze schrypłym głosem: — Szukać... gdzie jest Zawiszyna?... Gdzie ta matka, com jej stracił — Jedynaka... stracił... syna! — Jej to klątwa mnie dotknęła, Ona tylko odkląć może... Niechaj przyjdzie — niech przebaczy... I na śmierci upadł łoże. Weszła. Anioł tak wstępuje Do piekielnych mąk otchłani... Zrywa się Paszkiewicz z jękiem, — Przebacz, matko! Przebacz pani! — A ta Polka — chrześcianka — Rzekła: — Niech ci Bóg przebaczy! — A Paszkiewicz skonał wtedy — Skonał krwawy herszt siepaczy. MĘCZENNICY. (1833) Szubienica — w świecie całym Wzgardą jest dotknięta; Ale w Polsce — jak krzyż prawie — I jak ołtarz — święta. Szubienice takim właśnie Stawiali Moskale, Których imię nie zagaśnie W narodowej chwale. Tak Zawisza Artur zginął, Tak Kalikst Borzewski, Tak Wołłowicz Michał wstąpił Na śmiertelne deski. Tak zawisnął na tym słupie Wiśniowski ów śmiały, Co pomnika mu we Lwowie, Strzeże orzeł biały... Takich wieszał kat-Paszkiewicz Na stokach Warszawy, Wieszał w Wilnie, wieszał w Grodnie Ten Murawiew krwawy! Relikwiarzu narodowy, Polska szubienico! Czcią całego się narodu Twe ofiary szczycą! O SZYMONIE KONARSKIM. (1839) Za tą Trocką Bramą Głucho bębny huczą. Konarskiego to Szymona Z więzienia wywłóczą. W narodowym boju Nieraz bił on wroga, Potem — tułacz — szedł do Francyi Z ojczystego proga. Lecz nie mógł ugasić Serdecznej tęsknicy... Więc się jako emisaryusz Przekradł z zagranicy. I w Litwie ojczystej Budził ducha męstwo, I zagrzewał serca bratnie I wróżył zwycięstwo. Murawiew go chwycił I zamknął w ciemnicy, — Pod pałki go! pod batogi! Gdzie twoi wspólnicy? Lecz Szymon Konarski Milczy jak zaklęty... Więc po pałkach i po knutach, Na tortury wzięty. Trzeszczą kości, stawy, Spotnieli już kaci — Lecz Konarski Szymon milczy, Nie wyda on braci! Wścieka się Murawiew, Kipi z niego piana... Wieszać chce; lecz miał Konarski Stopień kapitana. Więc za Trocką bramą Głucho bębny grają — Tam Szymona Konarskiego Dzisiaj rozstrzelają. Wywlekli go z lochu, Martwego wpół trupa, Przywiązali go w kajdanach — Do tej kaźni słupa. Tam mu odczytali Wyrok śmierci carski... — Niechaj żyje Polska! — na to Odkrzyknął Konarski. Zagłuszyły bębny Ten okrzyk zuchwały: Pod rotowym ogniem, w dymie, Padł męczennik śmiały. Tak zginął Konarski, Bohater nasz miły! A z kajdanów jego, Polki Pierścienie nosiły. RZEŹ W GALICYI. (1846) Nieszczęsny rok! Nieszczęsny dzień! Na ziemię upadł krwawy cień — I krwią się zmazał lud, nasz brat, I w ręku wroga — z niego kat! To Szela zdrajca, jako wąż, Podszeptem kusi: »Rabuj! Wiąż! Nie za Ojczyznę bój to wre, Niewoli chłopa szlachta chce!« Tak krakał Szela — czarny kruk — I szlachty wróg — i ludu wróg — I poił wódką, wprawiał w szał, I wiódł pijanych tam, gdzie chciał! O, to nie brat, nie lud nasz był, Co palił dwory, starców lżył, Co dyszał rzezią, szerzył mord — Na podobieństwo dzikich hord! Nie, to nie lud nasz! — Zwierz był to, W którego Szela zmienił go! To był w morderczych rękach nóż — — A winę tę — lud zmazał już! W WIELKOPOLSCE. (1846) Powiał świeży wiatr z zachodu I odetchnął świat, Rozwinęła znowu wiosna Ten wolności kwiat! Od granicy wielkopolskiej Rwie się biały ptak — Stara Piastów ta dzielnica Dała życia znak! Tam pod Wrześnią, Miłosławiem, Chwycił lud za broń; Tam znów szlachcic z chłopem polskim Uścisnęli dłoń! Pod Trzemesznem, pod Raszkowem, Strzały znowu grzmią, Znów za wolność drogiej matki Syny płacą krwią! Pod Kaźmierzem, pod Szubinem, Pod Odolanami, Tam się nasze dzielne zuchy Biją z Prusakami. Płynie, płynie Warta sina I krwi płynie zdrój; Mirosławski lud prowadzi Z Prusakami w bój! Ej, ty panie Mirosławski, Co z ciebie za wódz, Kiedy wdajesz się w układy, Zamiast wroga zmódz! Ej, ty panie Mirosławski, Szkoda naszej krwi! Ty z Prusakiem się układasz, A on z ciebie drwi! Zmarnowały dyplomaty Nasz bojowy trud, Lecz się w Ligę Narodową Z szlachtą związał lud! Choć jenerał zgniótł Willisen, W Wielkopolsce ruch, Ale ożył duch wolności, Bratni ożył duch! NA WĘGRZECH. (1849) Hej, znowu kulki grają, Hej, wojska się zbierają, Bem idzie na Siedmiogród, A nasi — pomagają. Hej, pomagają nasi, Hej, Węgrom i Bemowi — Jenerał zaś Dębiński Nasz Legjon tam stanowi. We wszystkie wielkie boje Szedł Polak, jako w swoje, Za wolność dając mężnie I życie i krwi zdroje. Hej, wojna grzmi na Węgrzech, Nadzieje w sercach rosną... — Jak Niemców Bem pobije, To do nas przyjdzie z wiosną! — Hej, bledną Niemcy z trwogi, Hej, łączą się już wrogi, O pomoc się u cara Na Bema Niemiec stara. Więc, ścisną się załogi: — Hej, wspólne nasze wrogi! Jak jednych pobijemy, To drudzy pójdą w nogi! Hej, kto wie, coby było! Bem bije z wielką siłą, Dębiński mu pomaga, W Legjonie — lwia odwaga! Lecz Goergej tam jenerał, Przezdradził dobrą sprawę, Niemieckie wolał złoto, Nad cześć swą i nad sławę. I przywiódł pułki swoje, Judasza wdziawszy maskę, I zdał je Niemcom — zdrajca — Na łaskę i niełaskę! O Bemie dotąd śpiewa Lud piosnki w chacie, w dworze, — Goergejem — dzieci straszą, Gdy które spać nie może! ŻAŁOBA. (1860 — 1862) — A po kim ty ludu polski, Chodzisz w tej żałobie? — Po tych świętych męczennikach, Co spoczęli w grobie. — A co znaczy krzyż ten czarny, Cierniowa korona? — To z Chrystusem umęczonym Polska razem kona. — A gdzie idziesz, tak procesją Od proga do proga? — Protestuję wobec nieba Przeciw gwałtom wroga! — A co ty tak groźny, straszny W swem milczeniu głuchem? — Bo ja walczę nie orężem, Ale walczę — duchem. — A co ty tak wołasz, ludu, Rzewnemi pieśniami? — Wołam — by się sprawiedliwość Stała tu nad nami! W WARSZAWIE. (1860 — 1862) A w Warszawie Moskwa hula, Świszczą knuty z nahajkami... — Święty Boże! Święty mocny, Zmiłuj się nad nami! I odziera z niewiast szaty, Czarne szaty z welonami... — Święty Boże! Święty mocny, Zmiłuj się nad nami! Po ulicach lud poklęknął, Tratowany kopytami... — Święty Boże! Święty mocny, Zmiłuj się nad nami! Do kościołów Moskwa wpada, Krzyże rąbie tam szaszkami... — Święty Boże! Święty mocny, Zmiłuj się nad nami! Do bezbronnych ognia daje — Krew się leje ulicami... — Święty Boże! Święty mocny, Zmiłuj się nad nami! BRANKA. (1862) Branka! Branka! Gdzie syn w domu, Gdzie jedynak, gdzie brat drogi, Tam ich nocą ma wyłapać Moskwa — co do nogi. Tam ich postrzydz ma w rekruty, Dać karabin ciężki w rękę I za Ural pognać w roty Na śmierć — i na mękę. O, nim hańby tej doczeka Młodzież nasza, kwiat narodu, Prędzej z bronią pójdzie w lasy. Od miłego rodu! Cicho, cicho wyszli nocą, Pod opieką boską, Wyszli bronić swej swobody W puszczę Kampinoską. Kampinoska puszczo sławna! Jeszcze dotąd w tobie dzwoni Pierwszych hasło — tych powstańców — Do broni! Do broni! POD KRZYWOSĄCZEM. (1862) Lecą ptaki od zachodu, Niosą nam nowinę: Wiedzie z Francyi Mirosławski Młodzieńczą drużynę. Tam we Francyi młodzież nasza Od kraju daleka, Dawno hasła już powrotu Z utęsknieniem czeka. Na głos pierwszy się zerwali Młodzi ochotnicy, Ojczystego bronić kraju Biegną z zagranicy. Mirosławski! Ty ich wziąłeś Na swoje sumienie — Tyś ich powiódł w bój, bez broni, Jakby na stracenie. Pod Krzywosącz ich powiodłeś, A sam, zdjęty strachem, Kiedy oni tam ginęli — Siedziałeś pod dachem! Mirosławski! Twoje imię Shańbił skon tej młodzi! Legły młode bohatery, Wódz — cało uchodzi! POLSKA W BOJU. (1862) Już ogarnął bój dokoła Polską naszą ziemię... Zrzuca pęta kraj nasz miły, Zrzuca jarzma brzemię. Tu, to owdzie huk wybucha, Słychać wrzenie bitwy — Powiewają orły białe I Pogonie Litwy! W lasach, w borach, brzęczą kosy, Ognie płoną w kniei, Znowu leci w niebogłosy Piosenka nadziei! Rozbudziły się na gniazdach, Nocą senne ptaki — Wpadł Langiewicz i Moskalom Dał się tęgo wznaki! W całej Polsce bój wybucha Od łana do łana — Niechże Bóg ci dopomoże, Ojczyzno kochana! O MARYANIE LANGIEWICZU. (1863) A Langiewicz w górach siedzi, W Świętokrzyskich górach, Zbił Moskali w Bodzentynie, Zbił ich na Mazurach. Tam pod Jedlnią, pod Szydłowem, Krzyżują się drogi — Tam z drużyną swą Langiewicz Mężnie bił swe wrogi. Oj wy lasy, oj wy góry, Głośne echa macie, Wy Maryana Langiewicza Imię powtarzacie! Dyktatorem się ogłosił, Lecz pierwej był długo Bohaterem i żołnierzem, I ojczyzny sługą! Póki góry Świętokrzyskie Będą w Polsce stały; Póty imię Langiewicza, Swej nie zbędzie chwały! BÓJ POD WĘGROWEM. (1863 8 lutego) Na Podlasiu, pod Węgrowem, Wody Liwca płyną, Tam się bije dzielny Sokół, Ze swoją drużyną. Tam się bije dzielny Sokół, Lecz go Moskwa dusi, Jeśli partję ma ocalić, To uchodzić musi. Musi z jawnej wywieść zguby I broń i żołnierzy... Lecz kto odwrót ten zakryje, Gdy Moskwa uderzy? Dwustu zuchów się zebrało Z partji na ochotę, — Idźcie bracia! Już my Moskwie Damy tu robotę! I jak burza, tak wpadają Na armaty wroga — Poszły w popłoch kanoniery, Krzyczą: Radi Boga! — Myśli Moskwa, że to Sokół Wziął ich w te obroty, Już się walą czarną rzeką Te piechotne roty... Stoją mężnie młode zuchy, Bój się wszczął zajadły... Do jednego bohatery W walce owej padły. Do jednego padły w walce, Męczeńską drużyną — Ale Sokół uszedł z swymi. Tak to u nas giną! Obcy piewca[19], cześć oddając Takiej męstwa sile, Nazwał bitwę pod Węgrowem: — Polskie Termopile! O MIELĘCKIM. (1863) Pod Izbicą, Mieczownicą, Tam się nasi męstwem szczycą, Tam Mielęcki Kaźmierz walczy, Nad pruską granicą. On pod Lądkiem, pod Ślezinem, Męstwa okrył się wawrzynem, I Kujawskiej ziemi bronił, Której też był synem. Bił się w lewo, bił się w prawo, Z różnem szczęściem, lecz ze sławą, Pod Kaźmierzem też położył Garść Moskali — ławą. I tak walcząc w tej potrzebie, Na żołnierskim chlebie, I krew przelał i dał życie, Ojczyzno, za ciebie! OCHOTNICY. (1863) O wolności, jakżeś droga! Jakże święte imię twoje! Oto obcy z nami idą W narodowe boje! Callier, Francuz, kraj przebiega, Z mężną garścią swej konnicy, Pod Warszawą samą — Moskwie Wiwat dał z krucicy! Joung się pod Wsią Nową bije, Mężny z obliczem surowem — Dał Moskalom tam pamiętne, A zginął — pod Brdowem. I ty nie bądź zapomniany Stanisławie, dzielny Beki[20], Coś do Polski z Włoch aż przyszedł, Przez góry, przez rzeki. Jak lew biłeś ty się śmiało! Nasza sprawa — twoją sprawą, Aż zginąłeś — rozstrzelany — Bracie nasz, pod Mławą! We Florencyi, tani pieśniarza Uwieczniło ciebie dłuto — Tam śmierć twoją bohaterską W marmurze wykuto. Słup już wbity, wojsko w szyku, Z jasną twarzą Becchi stoi, Nie da oczu związać sobie, Śmierci się nie boi. Przywiązali go do słupa, Wzięli na cel już morderce... — Niechaj żyje Polska! — krzyknął, I padł — trafion w serce! O EDMUNDZIE TACZANOWSKIM. (1863). Na Moskali sąd tam boski, Gdzie się bije Taczanowski, Na Moskali strach tam leci, Gdzie on krzyknie: — Naprzód dzieci! Sławne jego kosynjery, Nie chcą wiedzieć co kwatery, Tylko krzyczą: Dalej! Żywo! Na Moskali chcem! Na żniwo! Więc gdzie błysną w słońcu kosy, Tam Moskalom wstają włosy — Ze strachu im włosy wstają, Chociaż głowy ogalają! Pod Pyzdrami, u granicy, Tam się zwarli zapaśnicy, A choć Moskal sił natężył, Taczanowski go zwyciężył! I urosło jego imię, W błyskach kosy, w armat dymie, I urosła jego siła I najtęższą w kraju była! PARTYZANTKA. (1863). Mówi Moskal: — Ej, to bieda, Że się Polak chwycić nie da! Tu się bije, tu da nurka — Ej, już lepiej iść na Turka! Złapiesz Turka, to go trzymasz! — Tu garść ściśniesz — a nic nie masz! Rozpędź, pobij, zakuj w dyby, Znów wyrosną ci jak grzyby! Partyzanty we wsi, w boru, Palą ognie wśród wieczoru; Przekradają się lasami — Już za nami! — Już przed nami! Piszą raport jenerały, Piszą pany oficery: — Niet już Polszczy! Aż tu znowu: — Hurra! — krzykną kosynjery! Tak się biły w dawne czasy, Te hiszpańskie gerylasy... Tu go trzymasz — tu da rurka — — Ej, już lepiej iść na Turka! O CHMIELIŃSKIM. (1863). Grzmią w powietrzu ciężkie strzały, Grzmią pod Rudnikami, Tam się dzielny nasz Chmieliński, Bije z Moskalami. Do Janowa wpadł jak burza, Co to dęby wali, I wypędził z swymi zuchy Cały pułk Moskali! Zaś się rzucił, jako wicher, Stanął w Bodzechowie, Umykała mu się z drogi Moskwa, co się zowie. Aż po wielu go potyczkach Chwycili Moskale, I w Radomiu rozstrzelali, Przy zamiejskim wale. Dzień Wigilii, dzień grudniowy Ponad miastem wschodzi... Rzekł Chmieliński: Żegnaj Polsko! Chrystus nam się rodzi! Zagłuszyły wnet te słowa, Strzały z karabinu... Ale Polska gdzieś odkrzykła: — Żegnaj, drogi synu! O ZAREMBIE. (1863 w sierpniu pod Sędziejewicami). A w Sieradzkiej ziemi, W Łokietkowej ziemi, Zniósł tam Moskwę Taczanowski Z kosynjery swemi. Garstka się ostatnia Na cmentarzu broni, Nie wyjdzie tam żaden żywy — Z tej śmiertelnej toni. Biją w niebogłosy, Machają tam kosy, A mogilny biały piasek Pije krwawe rosy. Wtem leci wśród jęku, Ranny jeździec z łęku, To Urusow, książę młody, Puszcza uzdę z ręku... Już leci, już ginie, Sił dobył ostatki — I tak rzecze do Zaremby: — Jedynak ja matki... Ratuj mnie, Polaku, Ratuj życie moje — A ja wiernie twej ojczyźnie W przyjaźni dostoję! Chwycił go Zaremba, Na siodle go trzyma, Krzyżują się kosy błyskiem Przed jego oczyma... — Nie ujdzie nikt żywy — Książę czy nie książę! — A Zaremba: — We mnie bijcie! Bo mnie słowo wiąże! I odkrył pierś własną, A zasłonił wroga — I ocalił syna matce, Dla miłości Boga! Tak to polski szlachcic Stawił się na słowie... — A ty, jakżeś go dotrzymał, Książę Urusowie? — O LELEWELU. (1863). Jako rycerz, co patrona Bierze sobie w bitew dymie, Chrztem żołnierskim Borelowski Lelewela przyjął imię. Gromem ono się rozległo Gdzie Bystrzyca wartko płynie, A lubelska ziemia dotąd Szczyci się, w tym dzielnym synie! Szedłby żołnierz w ogień za nim, Tak to wódz był ukochany! Trud z nim miły, miłe boje, Miła męska śmierć i rany. O, lubelskie bory mroczne, O, wy buki i wy sosny, Wyście były mu namiotem, Wy i twierdzą owej wiosny! Z waszych gęstwin on wypadał, Na wycieczki swe orężne, Postrach szerząc wśród Moskali, Zagrzewając serca mężne. Z was on wyszedł w bój morderczy, Przed wiosennym słońca wschodem, Kiedy z wrogiem walczył sławnie, Pod lubelskim Krasnobrodem... W waszych szumach raz ostatni, Swą chorągiew on rozwinął, Kiedy bił się pod Batorzem, Pod Batorzem kiedy zginął... O, lubelskie ciemne lasy, Słyszały wy ech już wiela, Ale żadne nie tak sławne, Jak to imię — Lelewela! NA KURPIKACH. (1863). A czy to już Kurpikowie Będą za wszystkimi? Co to wojna im nowina Dla ojczystej ziemi? Czy w puszczy już kurpiowska Nie ostra siekiera? Czy na Kurpiach niema kosy, Niema bohatera? — Oj są w chacie kosy, strzelby, Są w ostępach działa! Jeszcze puszcza ta kurpiowska Bitwą będzie grzmiała. Oj są jeszcze dzielne serca Pod siwą sukmaną! Jeszcze się tam i Kurpikom Wawrzyny dostaną! O PADLEWSKIM (1863). A w Zielonej, w Myszynieckiej[21] Hukają puszczyki — To Padlewski Zygmunt dzielny Zwołuje Kurpiki! A w Zielonej, w Myszynieckiej, Tam się echo goni, To Padlewski Zygmunt dzielny Woła lud do broni! Zwołał wierne swe Kurpiki, Zwołał w imię Boga, Pod Myszyńcem bitwę stoczył I pokonał wroga! I znów cicho w puszczę zapadł, Jakby go nie było... I znów runął gdzieś na Moskwę, Zmierzył się z jej siłą! Aż wywiedli go Moskale Z puszczy tej na pole, Otoczyli, i rannego Uwieźli w niewolę! Płaczą Kurpie i Kurpianki Swego bohatera... Nie odbije go już Moskwie Kosa, ni siekiera! Tam gdzie modra Wisła toczy Swoje srebrne piany, Padł Padlewski, wódz Kurpików[22], W Płocku rozstrzelany! Myszyniecka puszcza szumi, Szepce swe pacierze.. A Kurpiki dotąd prawią O swym bohaterze! POD IGNACEWEM. (1863). Już nam bitwy nie wyminąć! Już bój wygrać — albo zginąć! Pod Ignacew ciągną działa, Ciągnie Moskwy siła cała. Kosyniery ostrzą kosy, Piosnkę w takt zawiodą głosy, Ale nuta rwie się, pęka, Jakiś smutek serce nęka. Bitwa! Bitwa! Już Moskala Czarna rzeka się przewala, Wzbiera, huczy, postrach sieje. Hej! Zaleje nas! Zaleje! Uderzyli się o siebie, Aż zczerniały chmury w niebie, Uderzyli się co siły, Aż ich kłęby dymu skryły. Na jednego kosyniera Czterech, pięciu tam naciera, Siecze kosa, bagnet kole, Śmierć uściela trupem pole. Ziemia huczy, ziemia stęka, Już ostatnia kosa pęka — Ziemia jęczy i pogrzmiewa, Stracon bój u Ignacewa! Już w rozsypce wiara nasza... Taczanowski zgiął pałasza: — Niechaj pęka, gdy nie zdoła Moskwy pobić! — z gniewem woła. Moskal goni, Moskal pędzi, Aż do lasu ich krawędzi — Wyje dzika tam gromada, A po drodze trup upada. Lecz garść naszych się rzuciła, Gdzie stał wiatrak, tam się skryła I bezpieczne mając plecy, Strzela w Moskwę, jak z fortecy... Krzyknie major: Do ataku! Staną roty u wiatraku — Staną roty pod fortecą, Z której gęsto kulki lecą. Na tysiące — garść żołnierzy: Ten nabija, a ten mierzy — A za każdym celnym strzałem Oficery leżą wałem. Więc Moskale do wsi skoczą... Już pod wiatrak wozy toczą, Zapalonej pełne słomy... Wąż ognisty i ruchomy. I objęli wiatrak cały Czerwonymi ognia wały... Już się zajął, już wybłyska, Jak ofiarny stos z ogniska. Trzeszczą belki, lecą tramy, Wyje Moskwa. — Już ich mamy! Biegnie, lecz się cofać musi. Dym oślepia, dym ją dusi. A z śmiertelnej tej strażnicy, Gdzie goreją męczennicy, Coraz rzadsze słychać strzały, Coraz cichsze — aż ustały. I straciły głos płomienie — I krzyk ucichł, jęk, westchnienie... Na popiołach osypanych Śmierć tam siedzi i milczenie. O BOSAKU[23]. (1863). — A kto tam po boru, Jak dzięcioł, tak kuje? — — To dzielny nasz Bosak, Z swą partją nocuje! To dzielny nasz Bosak Z wycieczki powrócił, Nie liczył Moskali, A tęgo ich zmłócił! A teraz swój obóz Obstawił tam strażą, A jego wiarusy, Ćmią fajki i gwarzą... — Oj, Bóg nas opatrzył Tym dzielnym junakiem! — Nie zawszeć on pono Był tylko Bosakiem! Ej, dużoby wiedział, Co wszędyby szperał... A mówią: — stryj jego Był Hauke jenerał! Ej, byłaż to sztuka! W Warszawie go znali. Służbista — a jakże — Na żołdzie Moskali! Aż buchła płomieniem Ta noc listopada... Belweder... Arsenał... A w strachu drży — zdrada. I wzięły zapłatę W tę noc carskie sługi. Ten nożem pod żebro, A stryczek ten drugi! I Hauke jenerał, Wziął taką nagrodę! A brat miał synaczka, Pacholę ot młode! Więc jakże z tą nazwą Co ród jego plami, Miał żyć ten młodzieniec? Powiedzcież wy sami! — Hej, rzucił on gniazdo, Wyleciał w świat ptakiem, I przestał być Haukiem, A został Bosakiem. I imię to swoje Ozdobił wawrzynem, A teraz — nie Hauków, Lecz Polski jest synem! O CZACHOWSKIM. (1863). Pod Grabowcem, Opatowem, Czachowski się bije, Nie ustąpi Moskwie kroku, Póki tylko żyje! Pod Grabowcem, Opatowem, Czachowski tam śmiały, Pierwszy pędzi na bagnety, Pierwszy i na strzały. Pod Grabowcem, Opatowem, Czachowski się wsławił, Nie ustąpił Moskwie pola, Jeńca nie zostawił! Pod Grabowcem, Opatowem — Zwyciężył Moskali — Jego serce — płomień męstwa, A ramie — ze stali! Bił się nocą, bił się rankiem, Bił się i wieczorem, Aż i życie za Ojczyznę Oddał pod Jaworem![24] KLĘSKA. (1863). Hej, w złą chwilę, w złą godzinę, Poszli nasi pod Kruszynę, Poszli nasi kosynierzy, Gdzie obozem Moskwa leży. Taczanowski ich prowadzi, Ze swym sztabem długo radzi... Co tu sztaby! Co tu rada, Gdy już na kark Moskwa wpada! Ogromna tam wroga siła, Wszystkie drogi już okryła... Spojrzysz w lewo, spojrzysz w prawo, Wszędzie Moskwa stoi ławą. Huczą działa, grzmot się szerzy, Runą na nie kosynierzy, Lecz nim który machnie kosą, Już się oblał krwawą rosą. Nie chcą przecież frontu zwinąć, — Niż uciekać — lepiej zginąć! I padają jasne kosy, Jak podcięte gradem kłosy. Nim dobiegli do pół mety — Krzyczy Moskwa: Na bagnety! I z piechoty wnet mrowiska, Tysiąc żądeł śmierci błyska. Wiary naszej już szeregi Topną, nikną jako śniegi... Już złamana linia nasza, Już w rozsypkę idą zbiegi. Bije Moskwa ich w nieładzie, Całe pole trupów kładzie, Bije popłoch drugie tyle, Leżą trupy aż na milę. — Klęska! Klęska! — Okrzyk leci... Jeszcze kosa gdzieś zaświeci — Jeszcze kula gdzieś z krucicy Utknie w wroga mózgownicy. Tuman kurzu, krzyk na drodze... — Gdzie rozkazy? Gdzie są wodze? Gdzie te ręce, co wieść miały I do boju i do chwały? — Klęska! Klęska! — Już Moskali Czerń się na nas cała wali, Już się chaty palą wioski... — Gdzieżeś panie Taczanowski?[25] W huku bitwy, w dymie, w jęku, Sztandar jeszcze wznosząc w ręku Stał chorąży. Przy nim śmiała Młódź się Moskwie opędzała. Chwilę wiał tak orzeł biały, I pogonie chwilę wiały, A gdy Moskwa już dociera, Nagle młodzian sztandar zdziera... Złamał drzewce, ucałował, Drogie szczęty jak skarb zwinął, I na sercu mężnem schował, Wpadł na bagnet — i tak zginął. O OSTATNIM PARTYZANCIE. (1865). Tęga ziemia, dobra ziemia, To nasze Podlasie! Zmilknie jeden, to wnet drugi Krzyknie Moskwie: Zasie! Tam się z partją swą uwija Pan Stanisław Brzozka, Tak zajadły na Moskali, Że niech ręka boska! Nie przepuści, nie daruje, Tak w nim dusza sroga. — Na to Bóg dał ręce — mówi — Żeby pobić wroga! Już zdławiły klęski ducha, W narodowem ciele, A Podlasie jeszcze z Moskwą, Walczy dotąd śmiele. Jeszcze Moskal się obziera, Gdzie borek, gdzie wioska... Nuż wypadnie, nuż przetrzepie, Pan Stanisław Brzozka! Hej! ty dzielny Podlasiaku! Szkoda nam twej doli! Pochwycili cię Moskale, Wzięli do niewoli. Długo myślą, długo radzą, Jak się pomścić krwawo... — Nie dali ci kuli w piersi, Coś dyszał za sławą! W Sokołowie cię na rynku Powiesiły wrogi... — Cześć ci dzielny partyzancie, Podlasiaku drogi! O SUZINIE[26]. (1863). Artylerja z armat wali, Służy Suzin u Moskali, Służy Suzin, Litwin z rodu, Co go chwycił wróg za młodu. Do kadetów go chwycili, Na kadeta wychowali, Ale Suzin czegoś tęskni, Czegoś stroni od Moskali. Pola, bory, dom, rodzina, Jakby przez sen je wspomina — Nieraz czoło się zamroczy, Nieraz we łzach staną oczy! Ej, Moskalu, trzymajże go! Nie daj mu z Lachami w bitwę! Bo przypomni kraj ojczysty, Bo przypomni ród i Litwę. — — — — — — — — — Artylerja z armat wali... Służy Suzin u Moskali, I na Litwę z wojskiem idzie — Taki rozkaz mu wydali. A na Litwie kosy dzwonią, Naród stoi tam pod bronią, Witoldowa Pogoń wieje, Echem boju huczą knieje. Czuje Suzin nowe życie... Czuje nowe serca bicie... Moskiewski go mundur gniecie, — Toć on Litwy prawe dziecię! — — — — — — — — — — Artylerja z armat wali... Uciekł Suzin od Moskali... Zrzucił mundur oficera, Kosynierów oddział zbiera. Zebrał, runął w imię Boga, W Balwierzyskach pobił wroga I za młodość swą odpłacił, Co ją w Moskwy służbie — stracił! Z Balwierzyszek pod Straciszki, Na moskiewskie szedł opryszki, A czerwcowe słońce grzało, W jasnych kosach się migało. I stanęła garstka mała... A tam Moskwa się rozlała, Aż po nieba gdzieś krawędzie... Widzi Suzin, że źle będzie. Stanął, spojrzał w pole bitwy, Wszystkie krzywdy wspomniał Litwy Chwycił kosę — za mną! — krzyknął — I w bojowym pyle zniknął. — — — — — — — — — — — Artylerja z armat wali... Poległ Suzin od Moskali. Ale w Litwy się pamięci Imię jego — wiecznie święci! O NARBUCIE. (zginął 13 maja 1863). Na tej Litwie, na tej Żmudzi, Nie brakło tam tęgich ludzi. Ludwik Narbut Moskwę smaga, Ksiądz Mackiewicz mu pomaga! A nad Litwy leśnym krajem Zajaśniała wiosna majem, W borach, w kniejach pieśni lecą, Obozowe ognie świecą. Wstaje ziemia Gedymina, Bije serce u Litwina, Ludwik Narbut Moskwę smaga Ksiądz Mackiewicz mu pomaga. Ciągnie burza nad Dubicze, Bierze Litwin psy na smycze — Niech i one szarpią wroga, Ojczystego broniąc proga! Ciągnie burza nad Dubicze I kozackie ciągną sicze... Ludwik Narbut Moskwę smaga, Ksiądz Mackiewicz mu pomaga. Nad Dubicze ciągnie burza, Słońce we krwi się tam nurza... Zginął Narbut w srogiej bitwie, Lecz duch jego żyje w Litwie! O ZYGMUNCIE SIERAKOWSKIM. (1863). Szumią Niemna wody sine, Szumią Wilii wody, Walczy mężnie o swą Litwę Sierakowski młody. Walczy mężnie rycerz dzielny, Okrywa się chwałą — Zbił Moskali pod Rogowem Z garścią swoich małą. Zbił Moskali pod Rogowem, Pod Korsakiszkami, Cudów męstwa tam dokazał Z swymi Litwinami. Szumią Niemna wody sine, Szumią Wilii wody, A pod Birże ciągnie z wiarą Sierakowski młody. Pod Birżami huczą strzały, Trzy dni huczy bitwa, Wyją dzikiej Moskwy tłuszcze, Mężnie walczy Litwa. Pod Birżami huczą strzały, Trup okrywa pole... Sierakowski ranny pada, Biorą go w niewolę. Szumią Niemna wody sine, Szumią Wilii wody... Zginie, zginie za godzinę, Sierakowski młody. Sterczy w Wilnie szubienica, Karabiny sterczą, Głucho, głucho warczą bębny Pobudkę morderczą... Sierakowski patrzy śmiało, Drży ciżba wzruszona, Aż zawołał: — O, nie zginą Te krwawe nasiona! O, nie zginą, Litwo moja, Dla twojej przyszłości! Z nich wyrośnie, z nich wykwitnie Biały kwiat wolności! Zagłuszyły bębny mowę, Huczą Wilii wody — Powieszony w Wilnie zginął Sierakowski młody[27]. ZAKOŃCZENIE. O, niech święcą się twe słowa, Ty dzielny Litwinie! — Jeszcze Polska nie zginęła, I nigdy nie zginie! Ta za wolność krew przelana, Te trudy i boje, To, Ojczyzno ukochana Jest dziedzictwo twoje. Z dziada ono i z pradziada Na ojce, na syny, Narodową schedą spada, Pamiętnymi czyny! O, wy boje narodowe, Wyście naszą chwałą! Wyście siewem tej przyszłości, W którą idziem śmiało! Każda grudka naszej ziemi Chrzest już wzięła krwawy, Wola, Grochów, Ostrołęka, I mury Warszawy. O, podnieśmy w górę czoła — Serca wznieśmy czyste — A gdy na nas kraj zawoła, — Błogosław nam Chryste! Święć się, święć się twoje słowo, Dzielny ty Litwinie! — Jeszcze Polska nie zginęła, I nigdy nie zginie! Jan Sawa.
156 views, 14 likes, 12 loves, 1 comments, 0 shares, Facebook Watch Videos from Szkoła Podstawowa Specjalna nr 107 w Poznaniu: "Hej na krakowskim rynku"
Szkoła podstawowa nr 129 w Krakowie im. Kornela Makuszyńskiego Nasz PatronKornel Makuszyńskiz uśmiechem witawszystkie dzieci... MENU Aktualności O szkole Kontakt Kadra pedagogiczna Patron szkoły Historia szkoły Hymn szkoły Dokumenty szkolne » Statut szkoły Plan wychowawczo-profilaktyczny Opłaty za wydawanie legitymacji i świadectw szkolnych Procedury wydawania duplikatu legitymacji i świadectw szkolnych Bezpieczna szkoła - procedury reagowania Wykaz umów Szkoły Podstawowej nr 129 w Krakowie Deklaracja dostępności Informacja administratora o przetwarzaniu danych osobowych Wniosek o przyjęcie do 1 klasy w roku szkolnym 2022/2023 Wymagania edukacyjne Programy szkolne Podręczniki szkolne Projekty realizowane w naszej szkole » Modernizacja Kształcenia Zawodowego w Małopolsce II „Szkoła Promująca Bezpieczeństwo” – kontynuacja projektu Trzymaj formę! Dobrze jemy - ze szkołą na widelcu Eskadrylla Niepodległej Akcja "Kręci mnie bezpieczeństwo" Krakowskie szkoły najlepiej segregują odpady Projekt "Modernizacja kształcenia zawodowego w Małopolsce" Kampania "Czyste powietrze dla Krakowa" Galeria Rok szkolny 2021/2022 » Zakończenie roku szkolnego 2021/2022 Kornele 2022 Opieka nad Pomnikiem Poległych w Krzesławicach XIII Memoriał Szachowy im. Obchody Dnia Ochrony Środowiska w kl. I-III MOJA BIAŁOCZERWONA #KlasaPatriotów! "EkoMisja w podstawówkach" Święto Konstytucji 3 maja Festiwal Kultury Szkolnej - FEKUSZ Wyróżnienie I stopnia w konkursie wiedzy o Krakowie Misterium "Oto Syn Twój. Oto Matka Twoja” Projekt "Włącz szkołę" Las w słoiku - DRUGIE ŻYCIE SŁOIKÓW Szkolne Święto Matematyki Dni Otwarte dla przyszłych pierwszoklasistów Szachowy Turniej Szkolny Online - Małopolska Tydzień Patrona - Kornela Makuszyńskiego 30. Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy - "Przejrzyj na oczy Jasełka w naszej szkole Konkurs Eko-choinka Projekt “Ekomisja – Nie marnuję!” List Prezydenta Krakowa do uczniów SP 129 Św. Mikołaj odwiedził naszą szkołę Konkurs piosenki "Mikołaju bądź wśród nas" Mikołajkowa wycieczka do Rajczy Przedstawienie "Zdrowe odżywianie" Święto Niepodległości 2021 Eskadrylla Niepodległej Rzeczypospolitej 2021 Ślubowanie Pierwszoklasistów Przerwa na czytanie Jesienne Pola Nadziei Sprzątanie Świata - Polska 2021 Wakacyjne wspomnienia Uroczysta msza w rocznicę wybuchu II wojny światowej Rozpoczęcie roku szkolnego dla klas pierwszych Szkolny Klub Gier Planszowych Zdjęcia SP129 Rok 2020/2021 » Pożegnanie Absolwentów 2021 Zakończenie roku szkolnego 2020/2021 Rozdanie nagród 2021 Klasa 3b z prezentami od Wicemarszałka Woj. Małopolskiego Wszystko wokół tańczy Fekusz - nagrodzone prace Sadzimy nowe roślinki w ogrodzie motyli Szkolne konkursy z okazji świąt majowych Dzień Ziemi WIELKANOCNY BARANEK Szkolny konkurs fotograficzny Dni otwarte Ślubowanie pierwszoklasistów Matematyczny Challenge 2021 Konkurs na eko_karmniki "Tu jest moje miejsce, tu jest mój dom" Zabawa karnawałowa 2021 Ekowarzywa i Ekodanie na talerzu - Zielona przystań Konkurs kaligraficzny "Hej, kolęda, kolęda..." Przerwa na czytanie Wyniki konkursu na ilustrację do Legendy Nowohuckiej Sprzątanie Świata - Kraków 2020 "Dlaczego Ziemia płacze?" Dzień Kropki w kl. 1-3 Wręczenie wyjątkowej nagrody przyjacielowi naszej szkoły Rozpoczęcie roku szkolnego 2020/2021 Wyniki konkursów w kl. I-VIII w związku z obchodami Dnia Ziemi Rok 2019/2020 » Eko-karmnik dla wiewiórek Dlaczego Ziemia płacze? Maseczkowe selfie Eko-wiewiórka Pismo Zastępcy Prezydenta Miasta Krakowa Pani Anny Korfel-Jasińskiej Ciekły azot - nauka i magia Gazeta okolicznościowa "Goniec Wawelski" Tramwaj Patriotyczny Koncert Pieśni Patriotycznej w Hospicjum św. Łazarza Akcja "Szkoła do hymnu" Święto Niepodległości w Muzeum Lotnictwa Ślubowanie pierwszoklasistów Rozpoczęcie roku szkolnego 2019/2020 Msza polowa w rocznicę wybuchu II wojny światowej Akcja "Lato w szkole 2019" Rok 2018/2019 » Pożegnanie absolwentów Gala szkolnego konkursu KORNELE 2019 Występ dla prof. Narębskiego i ambasadora Włoch Śpiewaliśmy w Tramwaju Patriotycznym #ekoLiderzy 2019 Fraktale na stulecie Przerwa na czytanie Wiosenna przygoda Koziołka Matołka Klasa III b wyróżniona "Nowa Huta ukryta w lapbookach" "Majsterkowo” – zajęcia w Castoramie Piknik ekologiczny – pomagamy krakowskim jeżom Sukces naszych uczniów w turnieju BRD Wspólne czytanie i WIELKI TEST Z KONSTYTUCJI 3 MAJA Fabryka pisanek Różne oblicza Krakowa Narodowy Dzień Żołnierzy Wyklętych Tydzień Dobrego Słowa Warsztaty rytmiczno - bębniarskie Hej, na krakowskim rynku Wieczór kolęd 27. finał WOŚP Jasełka 2018 Rok z ekoWiewiórką Tramwaj Patriotyczny 2018 Rekord dla Niepodległej Eskadrylla Niepodległej 2018 Ekoprzedszkolaki Widowisko Duma i Radość Ślubowanie klas 1 100 filmowców na stulecie Rozpoczęcie roku szkolnego 2018/2019 Rok 2017/2018 » Zakończenie roku szk. 2017/2018 Festyn ekologiczny 2018 Eko-Kornelowcy sadzą rośliny w Ogrodzie dla Motyli Egzamin na kartę rowerową O Marszu w gazecie Gimnazjaliści zajęli 10 miejsce w Polsce Biało-Czerwony Marsz Pamięci Wiosna, wiosna... Dzień Krakusa Dzień liczby π Ekologiczna Ścieżka Edukacyjna z Ogrodem dla Motyli Lekcja w planetarium klas I-III Spotkanie z X Muzą Lekcja z młodym trenerem 26 finał WOŚP Wystawa muzealna "Dziedzictwo" Świąteczna zbiórka darów Jasełka 2017 Nasz zespół w studio nagrań Gwiazdy Hollywood Świąteczna Akademia Artystyczna Wręczenie nagród - Eskadrylla Wizyta świętego Mikołaja Szlachetna paczka Andrzejkowe wróżby Małopolski Konkurs Humanistyczny finalistką V MDN Śpiewaliśmy w Tramwaju Patriotycznym Historia w kawałku - J. Piłsudski plakat - ESKADRYLLA Akademia Astronauty Współpraca z Muzeum Lotnictwa Eliminacje do Konkursu Pieśni Patriotycznej Konkurs ekologiczny EKOZABAWKA Z wizytą u przedszkolaków Przedszkolaki w Muzeum Lotnictwa V Małopolskie Dyktando Niepodległościowe Święto Poetów Plebiscyt Muzeum RAF w Londynie Rozpoczęcie roku szkolnego 2017/2018 Filmy Rok 2016/2017 » Zakończenie roku szkolnego 2016/2017 Sukces w konkursie recytatorskim Występy artystyczne w Muzeum Manggha Sukces młodych artystów z klasy 1a Warsztaty modelarskie Spotkanie z choreografem Wieczór kolęd Obsada spektaklu Projekt Szekspir Uczta na Olimpie Bal karnawałowy 2017 Akcja Góra Grosza 2016 Jasełka 2016 Kolędowanie na jarmarku świątecznym Miasteczko ruchu drogowego Mikołajki w naszej szkole Krakowskie legendy. Opowieści Smoczej Jamy Krakowski Konkurs Zbiórki Makulatury Andrzejki 2016 Światowy Dzień Pluszowego Misia Święto Niepodległości 2016 Kokardy narodowe Teatr - Wesele1900 Konkurs plastyczny Tramwaj Patriotyczny Konkurs Pieśni Patriotycznej w Muzeum Lotnictwa Sukces zespołu wokalnego Eskadrylla - program artystyczny Biało-czerwone warsztaty plastyczne Złożenie kwiatów pod pomnikiem Sadzimy Dąb Wolności Eskadrylla plakat Ślubowanie klas 1 Laurki dla nauczycieli Jesienne Święto Poetów Spotkanie z Panią reżyser Dyktando Niepodległościowe Happening szkolny Zaproszenie na spotkanie Bezpiecznie z Policją Rozpoczęcie roku szkolnego 2016/2017 Klasa 5b w Lamusie Teatralnym Lekcja muzealna w Sukiennicach Narodowe Czytanie 2016 Rok 2015/2016 » Prezentacja kultury koreańskiej w Operze Krakowskiej Pożegnanie absolwentów 2016 Zakończenie roku szkolnego 2015/2016 Tydzień kultury koreańskiej Konkurs baśni Sukces naukowy Brąz naszych lekkoatletów Zaproszenie do teatru Szkoła marzeń Zielona lekcja przyrody Podchody z Biało - Czerwoną - wystawa prac Warsztaty w TVN Lot widokowy 3 maja w Tramwaju Patriotycznym Podchody z Biało-Czerwoną Konkurs "Krakusek" "Srebrna" sztafeta Dzień Ziemi 2016 Konkursy dla klas I-III Dzień Babci i Dziadka Jasełka 2015 Dzień Teatru Święto Patrona Szkoły Święto Niepodległości Tramwaj patriotyczny Kokardy narodowe Mamy Niepodległą Eskadrylla Niepodległej Rzeczypospolitej Jesienne święto poetów Wycieczka do Pacanowa Mały ratownik Małopolskie Dyktando Niepodległościowe Narodowe Czytanie Rozpoczęcie roku szk. 2015/16 Rok 2014/2015 » Zakończenie roku szk. 2014/2015 ekoLiderzy 2015 Mecz piłki ręcznej Polska - Dania Noc filmowa w szkole Finał konkursu Krakus Gra miejska Wycieczka rowerowa Tramwaj Patriotyczny Podchody z BIAŁO-CZERWONĄ Festyn ekologiczny w Zielonym Jarze Konkurs "Krakus" Wizyta w Muzeum Lotnictwa Klasy 6b w nagraniu TV Konferencja prasowa Eko-Kornelowców Wizyta Pani Wiceprezydent Krakowa Konkurs recytatorski dla klas 0-3 Kolędowanie z Babciami i Dziadkami Jasełka 2014 Konkurs stroików świątecznych Nakręć się na czytanie Klasa 6b w programie TV Gala dyktanda niepodległościowego Mamy Niepodległą Eskadrylla Niepodległej Rzeczypospolitej Gra terenowa Lekcja patriotyzmu Wycieczka rowerowa STOP wariatowi drogowemu Dyktando Niepodległościowe Rozpoczęcie roku szkolnego 2014/2015 Rok 2013/2014 » Wakacje w szkole Pożegnanie absolwentów 2014 Piknik patriotyczny Żywe obrazy J. Matejki Kanonizacja Jana Pawła II Festyn ekologiczny 2014 Wernisaż w Muzeum Narodowym Na Skrzydłach "Biało-Czerwonej" Dzień otwarty Zabawy karnawałowe wzorowi 2013/2014 - I okres Ferie zimowe w szkole Wieczór kolęd Finał WOŚP Jasełka 2013 Spotkanie ze św. Mikołajem Eskadrylla Niepodległej Rzeczypospolitej Ślubowanie kl. I Szafki ucznia Pierwsza pomoc - zajęcia dla klas 2 i 3 Rozpoczęcie roku szkolnego 2013/2014 Rok 2012/2013 » Wzorowi w nauce - II okres Zakończenie roku szkolnego 2012/2013 Zakończenie roku szkolnego 2012/2013 - klasy 1 - 3 Piknik rodzinny 2013 Konkurs Młodych Talentów "Smurfy" dla przedszkolaków Ekologiczna dyskoteka Wzorowi w nauce Karnawał 2013 Wieczór kolęd Jasełka dla przedszkolaków Jasełka Debata ekologiczna Święto Niepodległości Ślubowanie klas 1. Rozpoczęcie roku szkolnego 2012/2013 zielone szkoły » 2021 - Rajcza - kl. 4A, 6B i 7A 2016 - Dziwnówek - kl. 4a, 4c, 5b, 5c 2015 - Kotlina Kłodzka - 3b 2015 - Dziwnówek - 4a, 4c, 5a, 5b 2014 - Dziwnówek - kl. 5b, 6b i 6c 2014 - Białka T. 2b, 3b, 3c 2013 - Dziwnówek 5a, 5c i 6b 2012 - Białka T. 5c i 6b 2012 - Dziwnówek 4b, 4c, 5a Dla rodziców Rekrutacja » Klasa 1 Terminarz rekrutacji Regulamin Rady Rodziców Kalendarz Świetlica » Galeria świetlicowa Konkursy Wydarzenia w świetlicy szkolnej Pedagog Darmowe podręczniki - regulamin Dla uczniów Samorząd Uczniowski » CHARYTATYWNY BAL KARNAWAŁOWY ŚWIĄTECZNA ZBIÓRKA DLA CHORYCH DZIECI Mikołajki Mikołajkowy Konkurs Plastyczny MIĘDZYNARODOWY DZIEŃ TOLERANCJI ANDRZEJKI MIĘDZYNARODOWY DZIEŃ ŻYCZLIWOŚCI I POZDROWIEŃ Regulamin Samorządu Uczniowskiego Dziś zerówka, jutro klasa 1 Wyprawka ucznia klasy 1 Rekrutacja do klasy pierwszej Terminy rekrutacji do klasy 1 Oferta szkoły Prezentacja SP 129 Twórczość uczniów Projekty z lektur szkolnych » "Ania z Zielonego Wzgórza" - prace uczniów klasy 6b "W pustyni i w puszczy" - projekty uczniów klasy 6b "Szatan z siódmej klasy" - prace uczniów klasy 6b "Ania z Zielonego Wzgórza" - prace uczniów klasy 6a "Janko Muzykant" - prace uczniów klasy 6a "Sposób na Alcybiadesa" - prace uczniów klasy 6c "Quo vadis", "Balladyna", "Latarnik", " Stary człowiek i morze" Koło plastyczne » Klasy I-III Klasy IV-VI Archiwum Wystawy plastyczne Archiwum Plenery malarskie Galeria szkolna Moja lekcja plastyki Fotografia Mam talent Osiągnięcia uczniów Ekologia Ekologiczna ścieżka edukacyjna w Ogrodzie dla Motyli Elektrośmieci i zużyte baterie Eko-Kornelowcy » Konkurs Eko-Kornelowców Dzień Ziemi » Festyn ekologiczny 2018 Festyn ekologiczny 2017 Dzień Ziemi 2016 Dzień Ziemi 2015 Dzień Ziemi 2014 Dzień Ziemi 2013 Dzień Ziemi 2021 Dzień Ziemi 2022 Ekologia - kl. I-III Podsumowanie działań w roku szkolnym 2021/2022 Wystawa prac konkursowych "Najpiękniejszy kwiat na Ziemi" kl. I-VIII Kino za baterie 2021 Konkurs na eko-karmnik Akcja wolontariatu "Gwiazdka dla zwierzaka" Konkurs "Dlaczego Ziemia płacze?" Sprzątanie świata - 2020 Akcja "Sprzątanie Świata - Kraków 2019" Wycieczka do Centrum Ekologicznego BARYCZ Wielka Lekcja Ekologii w Tauron Arenie Kraków Warsztaty "Mądre dzieci - nie jedzą śmieci" Akcja "Drugie życie plastiku" Program "Jestem eko- kształtuję środowisko w Krakowie" Pomagamy zwierzętom w Przytulisku "Kino za baterie" Zbieramy nakrętki plastikowe na rzecz osób niepełnosprawnych Języki obce Projekt klasy 5b z języka angielskiego Prace Zofii Hryniewicz 6b Konkurs MY DAY Wolontariat Nasze akcje 2021/2022 Nasze akcje 2020/2021 Nasze akcje 2019/2020 WIELKIE SERCE dla GŁODUJĄCYCH DZIECI Z NIGRU "Żonkilowy anioł" Kwesta w Dzień Zaduszny i niedzielę 3 XI na Cmentarzu Rakowickim Bracia Mniejsi w Obiektywie Koncert Pieśni Patriotycznej w Hospicjum św. Łazarza OFERTA SZKÓŁ Kształtowanie postaw 1 lekcja - 8:00 - 8:452 lekcja - 8:55 - 9:403 lekcja - 9:50 - 10:354 lekcja - 10:45 - 11:305 lekcja - 11:45 - 12:306 lekcja - 12:45 - 13:307 lekcja - 13:35 - 14:208 lekcja - 14:30 - 15:159 lekcja - 15:25 - 16:1010 lekcja - 16:15 - 17:00
  1. Циκሟπеկ ጴοдቺφузևп
  2. Мыктеጃሩгխй իፏօхиժа

II Hej na krakowskim rynku gołębie zleciały, gołębie zleciały. Słychać jak tam grają mariackie hejnały. (2x) Ref. Nasz Lajkonik… Wyliczanka - śpiewanka z zabawą ruchową (w kole z papierowymi talerzykami z cyferkami). "Raz i dwa, raz i dwa, pewna pani miała psa" Raz i dwa, raz i dwa, pewna pani miała psa.

Tekst piosenki: Tam w Krakowie w kamienicy x2 Piją wódkę rozbójnicy Piją, piją popijają x2 Ładne panny namawiają Raz jedną se namówili x2 Do powozu ją wsadzili Wraca matka od kądzieli x2 Szuka córy po pościeli Szuka, szuka nie znajduje x2 Zaraz woła syny swoje Oj wy syny, syny moje x2 Idźcie szukać siostry swoje A gdy ją już odnajdziecie x2 Ręce, nogi jej połamcie Odnaleźli ją w Krakowie x2 Jak leżała w ciemnym grobie W ciemnym grobie na cmentarzu x2 A jej luby przy ołtarzu Dodaj interpretację do tego tekstu » Historia edycji tekstu The International Community Council – Worldwide Intercultural Network (ICC-WIN) hosted their 8th Annual Cleveland Multicultural Holiday Celebration on Wednes

Na Krakowski rynek gołębie zleciały Gruchają, stukają, zbroje już ubrały Król utracjusz i swawolnik popada w kłopoty Dla Was woje teraz ziarno, pióra i wysokie loty Krzywią pyski maszkarony Ten leniwy, ten szalony Gdybyś kupczył należycie Nie tkwił byś w Sukiennym szczycie Po pajęczej sieci snuje się ploteczka Że mlaskoci i Tatarzyn pędzą do miasteczka Na bębenkach, na skrzypeckach i na basach grają Barwne stroje, czarne brody — buławą witają Bracia cegła w cegłę stawali w konkury Który wyżej, który szybciej, byle wyższe mury Teraz hejnalista melodię wygrywa Z wieży, która zbrodnię krwawą w sobie skrywa Twardowskiego diabli wzięli O Twardowskiej zapomnieli… Hej. Cuda Pana Twardowskiego oraz inne niezwykłe historie i legendy związane z zabytkową zabudową Rynku Głównego. Cena obejmuje: oprowadzanie przez licencjonowanego przewodnika pomoce dydaktyczne na trasie Opcjonalne wstępy (dodatkowo płatne): Kościół Mariacki —8 zł/os bilet ulgowy (dzieci do lat 8 wstęp bezpłatny), 15 zł bilet normalny dla opieki (1/15 gratis)

Escucha Hej Na Krakowskim Rynku en Spotify. Agata Steczkowska, Chór dziecięcy Agaty Steczkowskiej · Canción · 2,018.

Hymn Polski z tekstem (1 zwrotka).mp3 na koncie użytkownika Srebrolak • folder muzyka • Data dodania: 26 paź 2013 Wykorzystujemy pliki cookies i podobne technologie w celu usprawnienia korzystania z serwisu Chomikuj.pl oraz wyświetlenia reklam dopasowanych do Twoich potrzeb.

Hej na Krakowskim rynku karaoke Na opolskim rynku - Tradycyjne & Biesiadne "Na Opolskim rynku zegar smutno bije Tam moja dziewczyna ślubne wino pije Ślubne wino pije, ze mną wypić nie chce Hej boli mnie, boli, moje biedne serce Na niebie wysokim gołębie fruwają Najwięcej chłopaki"
Hej, na Krakowskim Rynku wszystkie dzwony biją, wszystkie dzwony biją, cisną się mieszczany z wyciągniętą szyją. Ten Lajkonik, nasz Lajkonik, po Krakowie ciągle goni, Lajkoniku laj, laj, poprzez cały kraj, kraj, Lajkoniku laj, laj, poprzez cały kraj. Rozpoczynam ten post piosenką znaną w całej Polsce.

Hołd pruski to jedno z takich wydarzeń w polskiej historii, które mocno zaciążyło na jej dalszych losach. Historycy nadal toczą spory, czy decyzja o traktacie krakowskim była sukcesem, czy porażką Zygmunta Starego? Czy winą za późniejsze uniezależnienie się Prus od Polski należy obarczyć przede wszystkim Zygmunta, czy wyłącznie jego następców? II pokój toruński Obraz M

.